piątek, 18 maja 2012

Rozdział VII: Czysty umysł

Wampiry mają skłonność do przywiązywania się. Nie chodzi o takie przywiązanie, o jakim myślą ludzie. To coś o wiele głębszego. To chęć bycia blisko drugiej osoby, gotowość poświęcenia dla niej wszystkiego, bezgraniczna miłość, czysta i bezwarunkowa. To nie chęć chwilowego romansu, jak to w zwyczaju mają ludzie, ale chęć spędzenia z tą osobą wieczności. Strata tej osoby pogrąża w głębokiej apatii, która u słabych powoduje nawet śmierć. W większości przypadków jest to miłość wampira do wampira, jednak, zdarza się, że jest to człowiek. Niestety, gdy zdecyduje się na przemianę, niezwykła więź traci sens. Szkoda, że ta świadomość nie powstrzymuje zdeterminowanych krwiopijców. Oszczędziliby prawie dwa istnienia. Ludzkie, i swoje. Ale przecież nie można pałać płomienną miłością, do kogoś, kogo się stworzyło. To tak, jakby kochać siebie. Przez jakiś czas wydaje ci się, że twoje odbicie jest doskonałe i mógłbyś patrzeć na nie godzinami. Przychodzi jednak moment, gdy nie chcesz go widzieć. Gdy twoją twarz pokrywają blizny tak szkaradne, że nie zakryjesz tego żadnym makijażem. Gdy czarne linie przecinają wskroś twoją duszę, a ty masz ochotę rozbić lustro na milion maleńkich kawałeczków, wiesz, że nadszedł czas pożegnania, że nie ma sensu stać w miejscu. To właśnie widzisz, patrząc na swoje dzieci. Samego siebie. W końcu wasze drogi się rozchodzą, a jedyne co po nich pozostaje, to mgliste wspomnienia i ukłucie żalu, gdzieś na samym dnie serca. Jednak dzieci zawsze wracają do swych rodziców. I w tym wampiry niczym nie różnią się od ludzi.
Gdy Marion Straight weszła do gabinetu, Conrad zaczerpnął głośno powietrza i zacisnął zęby. Ujrzał w niej swoje dziecko, Mary Luanne. Mgliście widział zarys sylwetki kobiety, jeszcze za czasów człowieczeństwa. Jego jedyną miłość. Pierwszą i ostatnią. W błękitnych oczach błysnął szkarłat, jednak wampir dyskretnie otarł krwawą łzę, zanim zdążyła spłynąć. Mary była chyba jego jedynym słabym punktem. Myśli o niej zagrzebywał głęboko w bezdennej otchłani swojego umysłu.
Jasne włosy, okalające drobne ramiona, duże, niebieskie oczy, spoglądające na niego bez cienia strachu, ale co najważniejsze, czysty umysł. Przerażająco czysty umysł. Myśli zakopane pod gruzami nieistotnych błahostek. Żadnej szczeliny, po prostu pusty, nieskażony obraz. To było ciekawe. Każdy człowiek posiada coś szczególnego. Czasem jest to rysa na sumieniu, czasem krwawa rana w sercu, a czasem jest to po prostu zdolność do maskowania emocji. Nikt nie robił tego specjalnie, do czasu przemiany. To wtedy ukryte talenty wypływały na wierzch, a nowo narodzeni byli w ogromnym szoku. Pomimo swoich umiejętności, Conrad widział w jej głowie tylko przebłyski ośrodka, najświeższe wydarzenia. Tak jakby urodziła się wczoraj.
Zupełnie jak Mary...
Marion zajęła posłusznie miejsce, spoglądając na Conrada krzywo. Miała wątpliwości, czy dobrze trafiła. Ile mógł mieć ten cały doktorek? Dwadzieścia lat?
Wampir odczytał niezadane pytanie, które mignęło w jej głowie intensywnym blaskiem.
- Nazywam się Conrad Fern. Mam dwadzieścia dziewięć lat. Tak, dwadzieścia dziewięć – dodał, widząc sceptyczne spojrzenie dziewczyny. - Jak dobrze wiesz, jestem twoim osobistym terapeutą. Będziemy spotykać się tutaj trzy razy w tygodniu. Mam nadzieję, że wyniesiesz coś z naszych rozmów. - Marion z trudem opanowała śmiech. Nie uszło to uwadze Conrada.
W tym momencie straciła kontrolę. Wampir nie miał pojęcia, czy celowo ukrywa myśli, czy nie ma pojęcia, co robi. Stawiał jednak na to drugie. W końcu człowiek nie wie, że posiada taką umiejętność na zawołanie. Tak czy inaczej, bariera w jej umyśle straciła ostrość. Zaczęły z niej wypływać chaotyczne obrazy.
Marion rozlewająca czarny tusz na szpitalne łóżko. Chwilowy triumf na jej twarzy, gdy troje ludzi wynosiło ją z sali. Błysk w oku, gdy stąpała po ośrodku. I jej oczy, bez cienia szaleństwa. Conrad doskonale wiedział, jak wyglądają oczy osoby chorej. Dla wampira było to dosyć logiczne. Tęczówki nie były tak intensywne, chociaż zapewne zwykły człowiek nigdy nie zwróciłby na to uwagi. Niewielkie detale, jak źrenice większe niż w normie. I niesamowita pustka w oczach. Jakby cień zdrowego człowieka, uwięzionego w klatce z wariatem. Tak, łatwo było zidentyfikować osobę chorą. Między innymi dzięki tej umiejętności Conrad został terapeutą.
Ale w oczach Marion nie było nic takiego. Widział w nich po prostu rządzę władzy i egoizm. Pragnienie potęgi i zero skruchy. Zero wyrzutów sumienia. Intrygę. To była przerażająca dziewczyna. Nie posiadała niewinności człowieka. To była jedna z cech, którą traciło się po przemianie. Jednak zdarzało już się, że przychodzący do Conrada pacjenci byli pozbawieni tej cechy. I nigdy nie wróżyło to nic dobrego.
Conrad wygiął usta w uśmiechu, rozkładając przed sobą akta Marion. Jednym spojrzeniem odczytał wszystkie nieistotne słowa nabazgrane przez lekarza. Co za bzdury. Doskonale wiedział, jak zachowuje się obłąkaniec o takich skłonnościach. I bynajmniej nie była to ta dziewczyna. Przyjrzał jej się badawczo, odłożył dokumenty i spokojnie zapytał:
- Nie jesteś satanistką, prawda? - Marion splotła dłonie na piersiach, a na jej twarzy pojawiło się rozbawienie.
- Panie, Fern... Nie wiem. Może jestem, a może nie. To zależy, czy duchy... - Tym razem to Conrad się zaśmiał i uciszył dziewczynę podniesieniem ręki. Przyciągnął do siebie dokumenty i spojrzał jeszcze raz.
- „Widzę zmarłych, oni... oni mnie nakłaniają do... do dziwnych rzeczy”, niesamowicie nieprzekonujące słowa, nie sądzisz? - odczytał fragment, w którym Marion opisywała swoje „objawy” - Powiedzmy sobie to szczerze. Nic nie widzisz. Nikt cię do niczego nie nakłania. Jesteś niezłą aktorką, panno Straight. Ale na tym polega moja praca. Nie myśl, że jesteś pierwsza – rzekł. Twarz dziewczyny zmieniła wyraz na zmieszanie. Zacisnęła usta i zmierzyła wampira badawczym spojrzeniem.
- Więc co? Odeślesz mnie z powrotem do domu? Naskarżysz mojemu bratu? Proszę bardzo, droga wolna, doktorku – rzuciła opryskliwie, rozkładając ręce w zapraszającym geście. Conrad zignorował bezczelny ton nastolatki.
- Nawet nie masz pojęcia, jak rozpaczliwie potrzebujesz pomocy – powiedział, kręcąc głową. - Może zacznijmy od twoich relacji z bratem?
Marion zrobiła zdezorientowaną minę. Właśnie ją zdemaskował, więc po co w ogóle jeszcze ją tu trzyma?
- E... A może pan opowie mi coś o sobie? Nie będę się zwierzać nieznajomemu. - Conrad uniósł brwi.
- Proszę, odpowiedz. Jak wyglądały twoje relacje z Alexandrem? - ciągnął, udając, że nie słyszy pytania dziewczyny.
- No, a jak miały wyglądać? Chyba były normalne – stwierdziła wymijająco Marion.
- Czy kiedykolwiek zachowywał się agresywnie wobec ciebie?
- A jakie to ma znaczenie? Nie, wobec mnie nie. Po prostu wkurwia mn... przepraszam. Denerwuje mnie to, że ciągle wpieprza się w moje życie
- Widzisz, Marion, ludzie czasami chcą komuś pomóc, nie oczekując nic w zamian. Niektórzy nie wierzą, że da się zrobić coś dobrego bezinteresownie, więc myślą zupełnie na odwrót. Uważają, że ktoś chce ich szkody, ponieważ nie wierzą w dobroć ludzką. Pomyślałaś kiedyś, że Alexander chce ci po prostu pomóc? - zapytał wampir, splatając dłonie na biurku. Mimo że nie był człowiekiem, wiedział jak działają mechanizmy ludzkie. To da się wyczuć. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że dla wampira są otwartą księgą, która aż prosi się o przeczytanie.
Marion zmarszczyła czoło.
- Pomóc? Niby w czym? Potrafię sobie radzić – oznajmiła twardo dziewczyna. Conrad rozejrzał się po gabinecie i rzekł:
- Wybacz, ale twoje obecne położenie mówi coś innego, ujmując delikatnie – rzekł wampir, starając się, by Marion nie odebrała jego słów ofensywnie. Dziewczyna zaśmiała się cicho.
- Zapewniam pana, że jestem normalna.
- A może... – Pochylił się nieco do przodu i rzekł cicho – „Nie ma w ogóle normalnych ludzi, ci normalni to wariaci, którzy bardzo dobrze udają normalnych. A wariatami ludzie nazywają tych, którzy nie umieją udawać, albo nie mają siły udawać, a także tych, którym nie zależy, żeby coś udawać.”¹ – Marion zmierzyła go przerażonym i bezradnym wzrokiem i wzruszyła ramionami. - „Panna Nikt”. Przyjaciel z Polski przysłał mi kiedyś egzemplarz – wyjaśnił wampir, spoglądając kątem oka na regał z książkami. Dziewczyna pokręciła głową, udając zrozumienie.
- Zawsze mówi pan cytatami?
- Czasami nie mogę się powstrzymać.

Po godzinie spędzonej w towarzystwie Marion, Conrad miał mętlik w głowie. Pytał o przyziemne rzeczy, jak szkoła, rodzina, przyjaciele. W zasadzie nie było nic niezwykłego w życiu tej dziewczyny. W takim razie musiał się dowiedzieć, co ją skłoniło do tak desperackiego czynu. Ludzie zazwyczaj trzymają się z dala od psychiatryków.
Oczywiście, że nie wyrzucą dziewczyny z ośrodka, to niemożliwe. Po tym co zrobiła, bez znaczenia, czy było to działanie celowe, czy nie, mogła się jedynie modlić o zwolnienie po półrocznym leczeniu.
Jednak Conrad nawet nie miał zamiaru na nią donosić. Był zafascynowany. Chciał poznać tę dziewczynę. Zapałał taką rządzą wiedzy, jakiej nie czuł już dawno. Chciał wiedzieć o niej wszystko. Musiał dowiedzieć się wszystkiego.
Już miał brać do ręki telefon komórkowy, kiedy coś mu zaświtało. Z ręką w powietrzu siedział jakieś pół minuty, próbując wydobyć mgliste wspomnienie.
Jej uśmiech. Wampir dałby sobie głowę uciąć, że widział już gdzieś ten wyraz twarzy. Na pewno już go widział.

Wychodząc z gabinetu, Marion o mało co nie dostała zawału. Wstrzymała oddech. Dokładnie przed jej nosem znajdowały się ogromne, jasnobrązowe oczy. Przytrzymała się ściany, by nie upaść.
- Masz jakiś problem? - spytała pretensjonalnie nastoletniego Jacka Connely. Chłopiec stał niewzruszony, ale nie patrzył na dziewczynę. Jego oczy zdawały się jej nie zauważać. Wyglądał niczym w jakimś transie. Wlepiał spojrzenie w drzwi gabinetu Conrada Ferna, jakby Marion była przezroczysta. Miał sińce pod oczami i wyglądał bardzo mizernie.
Marion wzruszyła ramionami i otworzyła drzwi.
- Wygląda na to, że ma pan gościa – stwierdziła lekko popychając Jacka do środka. Na twarzy Conrada zastygł wyraz przerażenia. Z niezwykłą prędkością znalazł się przy drzwiach i zatrzasnął je tuż przed nosem dziewczyny.

________________________
¹Tomek Tryzna - „Panna Nikt”

Absolutnie nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Jest nudny jak flaki z olejem. Ale być musi. Kurde, ja chyba nie umiem pisać dialogów, jak je czytam to czuję samo drewno. Ale no cóż...
Po dodaniu tego rozdziału natychmiast zabieram się za pisanie komentarzy i doczytywanie rozdziałów.
No i muszę się pochwalić, ze pierwszy raz jestem jakieś 5 rozdziałów do przodu i myślę, że następne będą dużo dłuższe niż obecnie :) [oczywiście, z zachowaniem umiaru]
Aha! I:
1. Marion NIE JEST spokrewniona z Mary Luanne.
2. Zdaję sobie sprawę, ze jesteśmy w głowie Marion, a w tym rozdziale dużo było przemyśleń Conrada, ale to zabieg celowy. Pijąc jego krew, na moment „złączyły” się ich dusze, co pozwala jej mieć wgląd do pewnej części jego umysłu. (Później będzie to wyjaśnione, jednak wolę to powiedzieć teraz, żeby ktoś nie odniósł wrażenia, że plącze się we własnym opowiadaniu :))
Pozdrawiam!
 
AAAA! Dzisiaj koniec sezonu! I co ja zrobię ze swoim życiem? : /

11 komentarzy:

  1. Haha, też zastanawiam się, co zrobię ze swoim życiem jak House się skończy... Ach, nic nie trwa wiecznie, a nawet z taką świadomością przeżywa się podobne zawody, które 'bolą' tak samo. Przykre, kurna. [ostatnio dużo się nad tym zastanawiałam, więc tak jakoś wyszło...]
    Hehe, fakt, rozdział spokojniejszy, zdecydowanie, ale też w jakimś stopniu ciekawy. Może wiele wnieść do przyszłych wydarzeń. Chciałabym, żeby wytworzyła się między nimi jakaś głębsza więź, bo to mogłoby okazać się bardzo interesujące. Conrad to taka fajna, spokojna postać. Zupełne przeciwieństwo Marion. A przeciwieństwa się przyciągają, haha ;p
    Czekam na następny (tak w ogóle to dodajesz rozdziały w ekspresowym tempie, podziwiam haha :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, ekspresowe tempo :], po prostu jak mam skończony, sprawdzony rozdział to nie chce mi sie z nim czekać :P.
      Między Marion i Conradem jakas więź na pewno będzie, w związku z tym, że jak już ujawniłam w pierwszych rozdziałach, pił jej krew.
      Pozdrawiam :>

      Usuń
  2. A mi się ten rozdział podobał. Był spokojny, taki bardziej opisowy, ale potrzebne jest coś takiego w opowiadaniu, aby wyjaśniać pewne rzeczy i tak dalej. W każdym razie twoje dialogi na pewno nie są drewniane! Jesli ty tak mówisz o swoich, to co ja mam o swoich powiedzieć? Moje to dopiero drewniane xDD.
    Masz pięć rozdziałów naprzód? Hehe, sporo ;). Widzę, że nie tylko ja piszę do przodu (na ten moment mam ok. 17 do przodu). W każdym razie widzę że często coś publikujesz, tylko pozazdrościć weny ^^.
    Co do samego rozdziału, spodobała mi się postać Conrada. Wydaje się być taki... poukładany. Spokojny. Rozumiem, że teraz wyjaśniasz przeszłość bohaterów, jeszcze sprzed przemiany?
    W każdym razie fajnie i ciekawie to wyszło, no i to, jak szybko udało mu się przejrzeć Marion, długo sobie nie poudawała.
    I jak zwykle spodobały mi się opisy ;).
    [marmurowe-serce] [laurie-riley]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XD To ja się tu chwalę pięcioma, a Ty wyskakujesz mi z SIEDEMNASTOMA?! Wow XD A przejrzeć takiego człowieka jest baardzo łatwo, to się po prostu czuje, a już na pewno, jeśli jest się wampirem. Teraz Marion zdaje się być w pewnego rodzaju transie po dokonaniu przemiany, obudzi się już jako wampir, ale dopiero, gdy zobaczy wszystkie wspomnienia, które mam w planach :P. A zapewniam, ze jeszcze sporo tego będzie. Pozdrawiam :>

      Usuń
    2. Ano, mam 17 ;). + dwie wstawki, ale niedokończone, jakoś nie mam na nie weny ^^.
      Ale mi się podobają te wspomnienia, więc pisz, ile chcesz ^^. bez wątpienia są bardzo ciekawe i wiele wyjaśniają, a więc jestem ciekawa ciągu dalszego.
      Tylko pozazdrościć weny, hehe ;).

      Usuń
  3. I znowu soundtrack z "Mr. Nobody" <3 Mój ulubiony film. Powinnaś być z niego zadowolona! Bardzo mi się podobał. A Twoje dialogi wcale nie są drewniane!
    Conrad to taka spokojna postać. I za to go lubię :D
    Czekam na następny rozdział!!!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym sensie musi być spokojny, ma przed sobą nadpobudliwą nastolatkę, nie powinien dawać jej złego przykładu :D Co nie zmienia faktu, że tak, jest on spokojną postacią :) Mr. Nobody to też jeden z moich ulubionych filmów, muzyka z niego jest taka kojąca, balsam dla uszu ;D

      Usuń
  4. Conrad faktycznie świetnie sprawdza się w roli terapeuty - od razu przejrzał, że Marion to oszustka, niemniej dostrzega jej problemy i chce pomóc, pewnie poniekąd dlatego, że przypomina mu dawną, hm, miłość, jeśli tak mogę określić Mary Luanne. Swoją drogą to ciekawe, dlaczego kobiety tak siebie przypominają? :>
    Bardzo dobrze, że przedstawiłaś sytuację bardziej z perspektywy Conrada, gdyż nie ukrywając to on fascynuje mnie bardziej od głównej bohaterki, a dzięki tej notce mogłam go nieco poznać.
    Poza tym zazdroszczę zapasu, ja jak na razie jestem niestety na bieżąco z rozdziałam u siebie, a takie zabezpieczenie z pewnością by się przydało.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaprzeczam, Conrada lubię bardziej :P Jeśli Cię on interesuje, to wiedz, że szykuję dla niego obszerną historie, która zajmie mi prawdopodobnie całą księgę. Poza tym ten zapas wynika z tego, że jak już siadam na dupie i zabieram się za pisanie, pisze od razu około trzydziestu stron worda. Potem znów na tydzień daję sobie spokój, poprawiam to, co już napisałam i zabieram sie za nowe. I tak jakoś wchodzi :P
      Pozdrawiam :>

      Usuń
  5. Lubię ten rozdział. Lubię to, że mogę choć w małej części poznać Conrada, a Marion lubię trochę mniej. Lubię zdolności psychoterapeuty i lubię cały rozdział. Bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Można było się spodziewać, że przed wampirem nic się nie ukryje ;) Marion przeżyła niemały szok, gdy tak od razu ją przejrzał, tym bardziej, że do tej pory udało jej się wszystkich zwieść.
    Podoba mi się postać Conrada, takiego spokojnego, opanowanego i rzeczowego. Szkoda, że częściej nie spotyka się takich ludzi. I fajnie, że niektóre fragmenty zostały napisane z jego perspektywy, bo można było lepiej się mu przyjrzeć.
    Przy okazji zapraszam także na nowy rozdział do siebie.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń