niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział XII: Słabe ogniwo

Valentina odstawiła szklankę ze szkarłatnym płynem na stół. Drobne kropelki obryzgały blat, błyszcząc niczym maleńkie rubiny. Wampirzyca oblizała swoje pełne wargi, po czym przeczesała palcami długie, hebanowe włosy. Conrad poczuł słodki zapach wanilii. Valentina uwielbiała perfumy.
Wyprostowała się w podniszczonym, skórzanym fotelu. Dom Conrada na pewno nie był bogato wyposażony, ale wampir nie potrzebował wiele. Chociaż telewizor musiał mieć. I miał, ogromna plazma zakłócała porządek wnętrz. Sprzęt wyróżniał się na tle starych mebli. Mieszkanie to składało się zaledwie z salonu, kuchni i bardzo małej łazienki. Więcej nie chciał. Chociaż ze swoim stanem konta mógłby zakupić najbardziej luksusowy dom w Baltimore, to nigdy nie przywiązywał wagi do materialnych rzeczy. To była kolejna rzecz, która tak bardzo różniła go od innych wampirów.
Valentina z niesmakiem rozejrzała się po wnętrzu. Odchodząca tapeta, jeden fotel, stół ledwo trzymający się na nogach i ta koszmarna kanapa w kolorze zgniłej zieleni. Nie rozumiała tego. Naprawdę, ciężko jej było patrzeć na to wszystko, wiedząc, że za kilka godzin będzie wylegiwać się na leżaku pod gwiazdami, czekając na zimnego drinka.
- Jak mogłeś tego nie zauważyć? - spytała z niedowierzaniem. Conrad poczuł na sobie jej lodowate spojrzenie.
- Oni... oni oboje ukrywają myśli, nie mogę ich...
- Bzdura! - zaperzyła się wampirzyca. - Ludzie tego nie potrafią! Mogą jedynie zepchnąć myśli na drugi plan, ale nie ukryć. Czegoś takiego nie ukryjesz.
Conrad zmartwił się. Dlaczego Valentina widziała myśli Jacka i Marion, a on nie? Przez swój krótki okres bycia wampirem, wiele razy zastanawiał się nad sobą. Nie czuł się gorszy od innych. A Valentina powiedziała, że niektóre zdolności kształtowały się z czasem. Cierpliwie czekał. Jednak dlaczego wciąż nie potrafił zrobić wielu rzeczy? Dlaczego wciąż nie umiał poruszać się z taką prędkością jak inni? Dlaczego wciąż napotykał blokady w ludzkich umysłach? Nie, nie dopuszczał do siebie wiadomości, że to z nim jest coś nie tak. Przecież to niemożliwe.
- Może nie wiesz, ale celowo nie zabiłam tej zuchwałej dziewczyny, kiedy czaiła się za twoimi drzwiami. Oczywiście niczego nie wyczułeś, prawda? - Conrad zrobił urażoną minę, nie ukazując zdziwienia. Valentina prychnęła. - Oczywiście. Jak zwykle.
- Widzę wszystko tak, jak ty! Tylko czasem... Chciałem... - próbował się tłumaczyć. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał, było to, by Valentina uważała go za słabego.
- Tak, zapewne. W takim razie na pewno wiesz, co skłoniło tą dziewczynę do wizyty w twoim ośrodku, prawda? I wiesz kim jest ten chłopiec, tak? Bo mnie wystarczyło przejść tymi korytarzami. Spojrzeć przez ścianę i w jednej setnej sekundy wydobyć wszystkie najczarniejsze tajemnice tego miejsca.
Conrad spuścił głowę. Nie, nie potrafił tego. Nie potrafił zburzyć ściany w jednym ludzkim umyśle, a co dopiero w kilkuset. Deprymowało go to niezmiernie. Dlaczego taki był?
- I mogę ze szczerym sercem powiedzieć, że widziałabym tego chłopca u mojego boku, o tak. Ma niezwykły potencjał, ale nigdy by za mną nie poszedł. Za tobą też nie. I dlatego jest kompletnie bezużyteczny. A dziewczyna nie ma w sobie nic wartościowego. Niezwykle paskudny przypadek. Nie wiem, co cię w niej tak interesuje.
Wampir dalej milczał, będąc kompletnie skołowanym. Co ona widziała w chłopcu? I dlaczego nie interesowała jej Marion. Przecież byłaby świetnym wam...
- Nieee... Nigdy tego nie zrobisz. Nawet tak nie myśl. Wyrzuć ten obraz ze swojej głowy i nigdy, przenigdy go nie przywołuj. Zabraniam ci. Jest nieobliczalna. Chora.
Kobieta mierzyła go surowym wzrokiem. Conrad uśmiechnął się z pobłażaniem.
- To była luźna myśl, wyrwana z kontekstu, chyba nie sądzisz, że byłbym na tyle głupi, by do tego dopuścić.
- Miejmy nadzieję. Bo jeśli tak się stanie, osobiście zabiję i ją i ciebie.
Conrad nie sądził, że Valentina byłaby w stanie go zabić. Nie żeby nie potrafiła, bo jej potęga o stokroć przewyższała namiastkę mocy Ferna. Po prostu zbyt bardzo go kochała. Zbyt bardzo kochała wszystkich nieśmiertelnych, by dopuścić się mordu.
Jednak nie mógł przestać myśleć o swoich ograniczeniach. Bardzo chciałby posiadać właściwie najważniejszą dla niego moc – sterowania ludzkim umysłem. Choć raz chciał, by ktokolwiek zrobił to, czego chciał Conrad. Chociażby, żeby zapomniał, tak jak chciał zrobić z Marion. Przez chwilę nawet myślał, że mu się udało, ale już po kilku słowach z ust dziewczyny wiedział, że to nieprawda. Dlaczego nie potrafię?
- Zadaję sobie to pytanie odkąd cię przemieniłam. Nie doszłam do niczego konstruktywnego. Jesteś po prostu słabym ogniwem.
Te słowa dotknęły go o wiele bardziej, niżby Valentina oczekiwała.
- Valentino... Chce wiedzieć tylko jedną rzecz. - Skoro sam nie mógł dowiedzieć się niczego, co byłoby w stanie pomóc Marion, musiał (a robił to wyjątkowo niechętnie) poprosić o pomoc Valentinę. Nienawidził tego. Nienawidził się przed kimś płaszczyć.
- Tak?
- Wiem, że widzisz jej myśli – zaczął. - Chcę tylko wiedzieć, czy... wiem, że nie powiesz mi wszystkiego, ale proszę... Czy to był paragnomen?
Valentina uśmiechnął się władczo. Cieszyło ją to, że wiedziała o wiele więcej od młodszego wampira. To było zabawne. Pomimo iż kochała go miłością stokroć bardziej płomienną niż kobieta mężczyznę, nie mogła tak po prostu nie zwracać uwagi na jego ograniczenia. To było bardzo niebezpieczne zarówno dla niego, jak i dla niej.
- O tak, zdecydowanie – odpowiedziała, uśmiechając się półgębkiem.

Marion wciąż zastanawiała się nad pamiętnikiem Patricka. W czym miał jej w założeniu pomóc? Kolejna smutna historia. Nic ciekawego.
Ale skoro zależało mu na tym, by znała jego treść, to musi tam coś być. Coś kluczowego. Takie osoby, jak Conrad nie robiły niczego bez powodu. Musiało tam coś być. Coś, co miało znaczenia. Tylko dziewczyna nie mogła dojść, co to takiego.
Odbyła już pięć spotkań z Conradem. Oprócz tego, w którym wyjaśnił jej z grubsza sens dziennika, na każdym innym pokazywał jej obrazek. I zawsze bardzo różnił się od poprzedniego. Jednak każdy był wykonany z precyzją i uczuciem. Zastanawiała się, skąd on je brał. Podejrzewała, że być może robił je samodzielnie, jednak nie bardzo chciało jej w to się wierzyć. Były zbyt profesjonalne i wykonane z finezją. Oraz wieloletnim doświadczeniem. A Conrad na pewno takiego doświadczenia nie miał.

Codziennie przechadzała się tym samym korytarzem. Codziennie wydawało jej się, że cień wilczura ścigał się z nią do drzwi pokoju. Jednak ona brnęła naprzód, nie patrzyła w dół, zamykała oczy i zaciskała zęby. W końcu to, co nie jest materialnie krzywdy nigdy nikomu nie zrobiło. Przynajmniej tak zawsze uważała.
Ponadto coraz częściej słyszała swoje ulubione utwory płynące z dziwnych miejsc. Na przykład wczoraj wydawało jej się, że w kubku z herbatą słyszy dźwięki „Stairway to heaven”. Przerażona cisnęła nim o podłogę i muzyka zamilkła.

Nieuchronnie zbliżał się koniec maja. Co oznaczało, że Marion miała niewiele czasu, by przekonać Conrada o swojej stabilności psychicznej. Gdyby jej się to udało, wypisaliby ją już dwudziestego czerwca. Jednak jeśli nie zdążyłaby na czas – pozostałaby w ośrodku przez całe wakacje.
Niedługo miało odbyć się podsumowujące spotkanie. Pierwszego czerwca miała zostać ogłoszona jej i rodzinie, ostateczna diagnoza. Dziewczyna cieszyła się z tego powodu, ale nie opuszczały ją obawy. To znaczy dziwiła ją ta terapia, przecież Conrad nie zapytał jej o nic ważnego, nie rozmawiał z nią o jej samopoczuciu, tylko pokazywał obrazki. Dobrze wiedziała, że lekarze potrafią wcisnąć komuś chorobę na siłę. Bała się, że przez ten niechlubny incydent, spowodowany, zdaniem Marion, oczywiście tylko zmęczeniem, zatrzymają ją na dłużej.
Jednakże nie tylko to ją martwiło. Przecież musiała porozmawiać z Jackiem. Musiała się dowiedzieć prawdy o Conradzie. A zostało bardzo mało czasu. Oczywiście, to chyba jasne, że gdyby miała wybierać między opuszczeniem ośrodka a odkryciem prawdy, zdecydowanie wybrałaby to pierwsze, niemniej... Niemniej strasznie paliła się, by odkryć rzekomy sekret Conrada.
Poza tym, im dłużej o tym myślała, tym bardziej w to wierzyła. Zawsze uważała, że te wszystkie książki, filmy o zjawiskach paranormalnych i stworzeniach nie z tego świata, nie wzięły się znikąd. Jednak było to z drugiej strony niedorzeczne. Takie rzeczy nie miały prawa bytu. 


Marion zauważyła Jacka Connely, pochylającego się nad jakąś książką, wyraźnie zafascynowany. Siedział na szerokim parapecie, opierając się bokiem o zabrudzone okno. Dziewczyna bez wahania skierowała swoje kroki w jego stronę. Chłopiec zauważywszy Marion, obdarzył ją tylko przelotnym spojrzeniem. Z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej. Znów miał bandaże na nadgarstkach. Zastanawiała się, czy po to, by nie próbował po raz kolejny się zabić, czy dlatego, że znów to zrobił. Nigdy nie rozumiała samobójców. Czuła do nich wręcz pogardę. No jak można być takim tchórzem? Bo taka prawda, tylko tchórze, którzy nie potrafili się uporać ze swoimi „problemami” popełniają samobójstwo. Zwyczajnie bezcześcili dar życia. I nie chodziło tutaj o Boga, bo w niego Marion na pewno nie wierzyła, tu chodziło o zwyczajną moralność wobec świata. I szacunek.
Dziewczyna usiadła obok Jacka, kątem oka zauważyła tytuł książki - „Milczenie owiec”. Zdziwiła się, nie miała pojęcia, że ten świetny film był ekranizacją. A zdecydowanie bardziej lubiła kino od literatury. Oglądała wszystko, co możliwe. A takie klasyki, jak „Milczenie owiec”, „Forrest Gump” czy „Skazani na Shawshank” kupowała za własne pieniądze.
- Więc... Lecter, taaa? - spytała. Jack, nie odrywając wzroku od książki odpowiedział pytaniem:
- Znamy się? - Nieco dziecinny głos wcale nie zdziwił dziewczyny. Nie wiedziała ile faktycznie lat miał Jack, ale stawiała na jakieś czternaście, góra piętnaście.
Lekko urażona Marion oparła się plecami o ścianę, siadając po turecku naprzeciwko chłopca.
- Nie, ale... słyszałam o tobie.
Jack odłożył książkę na bok i zmierzył dziewczynę sceptycznym spojrzeniem.
- Nie obraź się, ale nie szukam przyjaciół – powiedział tonem, który wyraźnie sugerował „weź się odpierdol”.
Chłopiec postawił stopy na posadzce i już miał wstawać, ale Marion złapała go za ramię.
- Poczekaj!
Jack złapał ją za nadgarstek z niezwykłą siłą.
- Czego ty chcesz? - spytał ostro. Marion zachciało się śmiać. Ten chłopiec myślał, że był straszny?
Mimo wszystko, nie takiego sobie go wyobrażała. Pamiętała wciąż, kiedy na pierwszej terapii grupowej, wysokim, wystraszonym głosikiem wypowiadał swoje imię. Po raz kolejny znalazła dowód na to, że psychiatryk robił z ludźmi złe rzeczy.
Nie wiedziała, jak namówić go do rozmowy. Na początku myślała, że po prostu zaczną gadać o czymś nieistotnym, on ją polubi i powie to, co wiedział. Skoro jednak był tak bezpośredni, to dlaczego ona ma bawić się w jakieś gierki?
- Wiem o Conradzie – oświadczyła pogodnie. Wyraz twarzy chłopca nie zmienił się. Nadal ściskał jej nadgarstek.
- Nie wiem, o co ci chodzi - powiedział, udając głupiego. Próbował zachować powagę, jednak Marion zdawało się, że przez jego twarz przebiegł grymas strachu. Dziewczyna od razu stwierdziła, że bardzo nieudany z niego aktor.
Marion zaśmiała się. Wyswobodziła rękę z uścisku jego dłoni, chociaż nigdy nie spodziewałaby się takiej siły, po tak wątłym chłopcu.
- Oczywiście, że nie – stwierdziła sarkastycznie. Dziewczyna uniosła brwi w wyrazie pobłażania.
Chłopak zacisnął zęby i odwrócił się bez słowa. Marion zrobiła oburzoną minę. Zwyczajnie ją ignorował.
- Mogę ci pomóc! - zawołała za nim. Jack parsknął śmiechem. Obrócił głowę w jej kierunku.
- Nie mieszaj się w to – rzekł niemalże rozkazująco. Marion to wystarczyło. Nikt, nigdy nie miał prawa jej rozkazywać. Nie cierpiała tego najbardziej na świecie.
Dziewczyna z oburzeniem podeszła do niego. Był niższy od niej i dużo chudszy. Ale coś w jego chłopięcej twarzy wydawało się być nie na miejscu. Jakby jakaś część jego dorosła zbyt szybko. Zmierzyła go władczym spojrzeniem.
- Myślisz, że kim jesteś? - spytała.
Jack uniósł brwi w wyrazie uprzejmego zdziwienia. Odrzucił głowę do tyłu, by odgarnąć grzywkę zasłaniającą mu widok. Na jego ustach pojawił się cwaniacki uśmieszek. Pokiwał z uznaniem głową.
- Jestem Jack – stwierdził niespodziewanie, wyciągając dłoń na powitanie. Marion podejrzliwie spojrzała chłopca.
- Marion – bąknęła, zbita z tropu jego zachowaniem, jednak po chwili również podała mu rękę.
- Słuchaj, Marion – zaczął, dziwacznie akcentując jej imię. - Chcę widzieć flaki tego skurwysyna na podłodze. Więc myślę, że lepiej będzie, jak sobie pójdziesz.
Dziewczyna uniosła brwi. Chciała coś odpowiedzieć, jednak język ugrzązł jej w gardle. Musiała się poważnie zastanowić. Bynajmniej, nie chciała śmierci Conrada. Coraz bardziej skłaniała się ku myśli, by... Ale przecież to jedna wielka bujda! Właściwie, co ona robiła? Dlaczego gadała z prawdopodobnie największym świrem w ośrodku, i dlaczego sama wierzyła w to, kim jest Conrad?
Chłopak bez słowa znikł za zakrętem.
Logika zdecydowanie podpowiadała jej, by zachowywać się normalnie, wyjść z tego miejsca i żyć, tak jak żyła przedtem. Dlaczego zawsze musiała sobie wszystko utrudniać?
Te wątpliwości ulotniły się z jej głowy w jednej sekundzie. Właśnie wtedy pojawił się zalążek planu.

- Co do chuja...? - spytała, zdumiona stając w drzwiach swojego pokoju.
Na łóżku leżał Alexander. Jak zawsze, ubrany w dżinsy i szarą marynarkę. Czasami Marion zastanawiała się, czy jej brat nie ma w szafie innych ciuchów. Albo jak udawało mu się tak szybko je prać?
Włosy miał w nieładzie, jakby od tygodnia nie widziały grzebienia, co w jego przypadku wcale nie wyglądało tak źle, może tylko nieco niechlujnie. Na twarzy miał swój firmowy uśmieszek.
- Hej, siostra – rzekł pogodnie, podnosząc się do pozycji siedzącej. Marion prychnęła.
- Co ty tu robisz? Nie mówiłeś, że przyjedziesz.
- To już nie można odwiedzić jedynej siostry? - spytał, udając urażonego.
Dziewczyna westchnęła z poirytowaniem. Jakby chociaż raz nie mógł powiedzieć, o co mu chodzi. Zawsze, za każdym pieprzonym razem musiał robić jakieś podchody.
Wszyscy twierdzili, że był taki zabawny, a ona nie widziała w nim nic śmiesznego. Nawet Sam, jedyny przyjaciel Marion, czasami zapraszał do siebie tylko Alexandra, leżeli i pili sobie piwko, oglądając mecz i śmiejąc się do rozpuku z rzeczy, które tylko dla nich mogły wydać się śmieszne. Denerwowało ją to. Zawsze pieprzony Alex. Cała rodzina była taka z niego dumna. Tak szczycili się, że mają takiego wnuka, siostrzeńca, syna...
Odkąd ojciec odszedł od rodziny, stan matki bardzo się pogorszył. Alexander, który za rok miał pójść na uniwersytet Browna, zrezygnował z niego dobrowolnie, by pomagać matce.
Z początku wychodziło mu to bardzo dobrze, jednak po jakimś czasie Marion zaczęła wszystko utrudniać. Narkotyki, libacje alkoholowe i kłopoty z prawem stały się wizytówką młodej Straight. Niekiedy Alexander myślał, że robiła to celowo, by utrudnić życiu mu i matce. Potem zaczęły się problemy w szkole, wizyty na komisariacie. A raz nawet skończyło się w sądzie. Chłopak nie miał już na to siły. Zaczynał żałować, że rzucił studia. Jego niechęć do siostry wzmagała się z każdym dniem.
Każdy w rodzinie poklepywał go po głowie. Ale skoro byli tacy dumni, to dlaczego sami nie pomogli? Ciotka Clara mieszkała sama w mini pałacyku w Nowym Jorku. Dostawała sporą emeryturę, a poza tym szczodre alimenty wysyłane przez ojca z pewnością starczyłyby na dostatnie utrzymanie matki i Marion. Gdzie była cała rodzina, kiedy na siedemnastoletniego chłopaka spadła taka odpowiedzialność? Alex nie mógł znieść tych słów uznania i wymuszonych uśmiechów. Nie cierpiał tego.
Chłopak wyjął z plecaka, leżącego na łóżku, kilka płyt. Podał je dziewczynie.
- Chciałaś Led Zeppelin. No i przywiozłem ci trochę... rzeczy – rzekł, wyciągając zza łóżka wielką walizkę.
- Ee... - zaczęła i zaśmiała się cicho. - Alex, nie musisz przywozić mi całego pokoju. Niedługo stąd wychodzę.
Alexander spuścił wzrok.
- No nie wiem...
- Co to znaczy „no nie wiem”?! - spytała pretensjonalnie dziewczyna. Alex uśmiechnął się pod nosem.
- Rozmawiałem z lekarzami i... wiesz, naprawdę są małe szanse, by wypuścili cię w czerwcu. Masz złe wyniki.
Dziewczyna pokręciła głową z niedowierzaniem. Ze złością rzuciła płytę w okno, jednak tylko się od niego odbiła, nie uszkadzając szkła. Marion zacisnęła zęby. Przed jej oczami pojawiły się białe plamki. Zdezorientowana mrugnęła parę razy. Przetarła oczy i krzyknęła:
- To zrób coś do chuja! Przecież możesz!
Alexander westchnął zrezygnowany. Jednak w jego zachowaniu Marion zauważyła pewną sztywność. Wymuszenie, tak charakterystyczne dla jej brata. Bo on był sztuczny. Udawał wielce dobrodusznego, ale to nie prawdziwy Alexander. Czasami Marion miała wrażenie, że najchętniej to by ją zabił i zakopał, jak najgłębiej.
- Myślę... Myślę, że to będzie dla ciebie najlepsze.
Marion otworzyła usta ze zdumienia. On chciał ją tu zatrzymać! To dlatego był taki miły! To dlatego bez słowa sprzeciwu przywoził jej wszystko, czego chciała! Miał nadzieję, że... Że się jej pozbędzie. 
 
________________________
Jeżeli chodzi o ten rozdział, to jestem bardzo na NIE. Szykuję niespodziankę po czternastym rozdziale, takie małe wytchnienie od psychiatryka, ale więcej nie powiem :3. 
Oglądaliście Incepcję? Długo nie mogłam się przemóc do tego filmu, ale uznałam, że Leo jest tego wart. Jej, genialny był ten film, także wszystkim polecam! 
Zrezygnowałam z podkładu. Mniej więcej dlatego, że rozdziały takie jak ten, czyli zawierające różne sceny, mają bardzo odmienny klimat w poszczególnych częściach, więc nie ma sensu, bym wyszukiwała trzy piosenki.  Resztę zostawiam.
Jesoo... Nareszcie wstawiłam ten szablon ^^ Blogspot rządzi :}
Aha i myślę, że tydzień to dobry odstęp czasu na dodanie rozdziału. Taki optymalny, żeby każdy spokojnie przeczytał, a nie musiał potem nadrabiać.  Chociaż rozdział 13. dodam na pewno wcześniej ^^
No i zmieniłam tytuł bloga. Cytat tak bardzo mi się spodobał, ze musiałam go dodać ^^

*Zmieniłam niektóre zdjęcia w podstronie "BOHATEROWIE"
Pozdrawiam!

20 komentarzy:

  1. Czemu na nie? Mi tam się podobało, chociaż klimat mieszany i to trochę psuje wrażenie. Nie do końca udało mi się utożsamić z Conradem w pierwszej scenie, a zachowanie Jacka było dziwne. Takie niespójne, niekompatybilne. Można by pomyśleć, że to wypowiedzi przeznaczone dla kilku innych osób.
    Czemu ty potrafisz robić takie ładne szablony? Mi natura poskąpiła...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię, kiedy klimaty się mieszają, ale nie chciałam aż za bardzo przeciągać niektórych scen, więc załatwiłam je w jednym rozdziale. Następny już będzie bardziej spójny i moim skromnym zdaniem, najlepszy jak do tej pory :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. W taki razie czekam na niego. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Oj no, nie bądź na nie, bo ja nie mam się czego uczepić :P
    Panna Darcy przypadła mi bardzo do gustu. Jest konkretna i trochę złośliwa, ale nie jest przy tym skończoną suką.
    Jack to taki śmieszny człowieczek. Nie do końca rozumiem jego zachowania, ale przez to intryguje mnie jeszcze bardziej.
    Hyhy, nie ma jak kochający braciszek. W sumie to na jego miejscu pewnie zachowywałabym się podobnie. Mam to szczęście, że nie mam młodszego rodzeństwa, więc rola irytującej siostrzyczki przypadła mnie, a nie na odwrót, ale jestem prawie pewna, że w takim przypadku też chciałabym się pozbyć smarkuli z domu :P
    Marion zresztą nie powinno to jakoś szczególnie denerwować - będzie mieć okazję poznać tajemnice Conrada i Jacka. Chociaż pewnie bardziej irytuje ją to, że własna rodzina chce jej się pozbyć (jasne, pewnie się do tego nie przyzna, ale podświadomie tak jest, o). Nie ma dziewczyna lekko, trzeba przyznać...

    Incepcja była spoko, ale dupy nie urwało, staniki nie latały xD Aczkolwiek ten moment gdzie byli "architektami" rzeczywistości i tworzyli przestrzeń był cudownie zrobiony *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Marion to taka irytująca osoba. Najpierw czegoś chce, znając konsekwencje, a potem oczekuje, ze wszystko będzie szło po jej myśli. Valentina jest jedną z moich ulubionych postaci, jej historia będzie obszerna ^^. Pozdrawiam :]

      Usuń
  3. Conradowi chyba rzeczywiście te wampirze moce szwankują, może to dlatego, że on w sumie jest tak przyzwyczajony do ludzi? Valentina z pewnością jest o wiele, wiele potężniejsza, ponadto zaintrygowała mnie swoją specyficzną miłością do wampira.
    Marion jest na potęgę wkurzającą postacią, zwłaszcza w tym rozdziale. Nie podoba mi się jej stosunek dosłownie do wszystkiego, ewentualnie jeśli chodzi o samobójców ma rację. W sumie ma ciekawy gust jeśli chodzi o muzykę i filmy. Milczenie owiec :3 Ale tak to mnie wkurza, chyba przede wszystkim swoją głupotą.
    Jack jest nieźle cięty na Ferna. Chociaż sama bym nie otworzyła się przed Marion, mam nadzieję, że chłopak to kiedyś zrobi.
    Wreszcie doczekałam się Alexa. W sumie niepotrzebnie przywiózł siostrze płyty, skoro jej muzyka i bez nich gra, nawet z kubka ;> Nie dziwię mu się, że woli, by dziewczyna była w zakładzie. Dokłada mu tylko problemów.
    Kapitalny ten nowy wygląd, dodaje opowiadaniu nastroju :) Poza tym Nicholas jako Conrad <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specyficzna miłość to jest dopiero w Kronikach Wampirów, ale nie chciałam tworzyć identycznych wampirów, co Anne Rice. :] Jack jest cięty i wcale mu się nie dziwię, ale jest także zdesperowany. Marion jest głupia. Taka miała dokładnie być. Jest typem człowieka, który niezmiernie mnie denerwuje, i którego znam osobiście (może dlatego tak ją męczę :P). Nicholas ogólnie mi się nie podoba, tylko na niektórych zdjęciach fajnie wychodzi :>
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hmm... Zastanawiam się, co jest z Conradem nie tak. Czyżby był jakimś z góry wybrakowanym towarem nie nadającym się na wampira, czy te braki w mocach mają związek z czymś innym.
    Nie dziwię się, że Valentina nie chce, by Marion stała się nieumarłą. Woli Conrada zostawić sobie tylko i wyłącznie dla siebie ;) Zastanawiam się, czy gdyby rzeczywiście ją zabiła, to nie wyszłoby to ogółowi na lepsze. Ale jak wiadomo Conradzik i tak postawi na swoim.
    Nic dziwnego, że Alexander woli, by siostra została tam, gdzie jest. Biorąc pod uwagę, do czego się przyczyniła, to pewnie byłby rad, gdyby do domu nigdy nie wracała.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, strasznie spodobało mi się określenie "wybrakowany towar" ^^. Powiem szczerze, że Alexander jest jedną z najnormalniejszych postaci w tym opowiadaniu, co nie oznacza, ze będzie miał nudną historię ^^. Pozdrawiam

      Usuń
  5. Kurczę, wszyscy teraz mają onetowskie szablony ^^. Też chcę, ale nie umiem wstawić, ciągle coś jest krzywo ://. Jak ci się udało to zrobić?
    Wracając do rozdziału, był bardzo długi i ogólnie dobrze wyszedł. Fajnie się czytało i zastanawiam się, dlaczego Conrad nie umie robić tych rzeczy, które powinien robić wampir. Valentina wydaje się być niesympatyczną postacią, wręcz przerażającą i nie dziwię się, że facet za nią nie przepada.
    Fragment o Marion też ciekawy. W sumie dość "chropowata" z niej dziewczyna. Ale poniekąd ciekawie się o niej czyta, zdecydowanie nie jest całkiem normalna ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby go ustawić musiałam pogrzebać w HTMLu i CSSie. W sumie moze to się wydawać skomplikowane, ale zapewniam, ze nie jest. Wystarczy znać trochę język CSSa i HTMLa. Jak coś, to zawsze mogę pomóc ^^.
      Valentina nie jest przerażająca. Jest typowym wampirem,to Conrad jest, jak to stwierdziła Jaenelle, wybrakowanym towarem ^^. On nie może za nią nie przepadać, to jest taka rzecz bardzo typowa dla Kronik Wampirów, z których czerpię inspirację. Chociaż uważa innego wampira za kanalię, za najbardziej przeklętego ze wszystkich, to choćby chciał go nienawidzić, nie potrafi. Oczywiście chodzi tu tylko i wyłącznie o wampiry powiązane ze sobą krwią, przed nienawidzeniem innych nie mają obiekcji ^^. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Niestety moja znajomość html'u jest bardzo nikła. Dzisiaj bawiłam się trochę arkuszem ccs, nic z tego nie kumając, ale ciągle wychodziło mi rozjechane tło. Muszę zamówić sobie szablon (nie chcę się ośmieszać wstawianiem własnej grafiki, tym bardziej ze jako oceniająca zawsze zwracam duża uwage na grafikę na blogach) i będę kombinować dalej. Onetowskie szablony chyba jednak podobają mi się bardziej ^^.
      Kronik wampirów niestety nie znam (chyba). z wampirycznych to czytałam tylko Zmierzch, Dom Nocy, Pamiętniki wampirów i parę tego typu książek, a więc mam dość spaczone pojęcie na ten rodzaj stworzeń, niestety :(. Lektura PW w dodatku była dość odmóżdżająca.

      Usuń
    3. Nie jestem pewna, czy samym CSSem ustawisz taki szablon. Poza tym, to własnie są typowo htmlowe szablony, na onecie często je zwali a'la html... W każdym razie ja tez miałam rozjechane tło, dopóki nie zauwazyłam, że na blogspocie każdy obrazek jest obramowany, nagłówek tak samo i własnie ta ramka zaburzała cały wygląd.
      Musiałas słysześ o Wywiadzie z Wampirem ^^. Ehh.. Ja też czytałam te szmiry, a najgorszą chyba był "Dom Nocy". Teraz mam uraz do nowych wampirzych powieści i jak ktoś chce mi taką wcisnąć, to odmawiam. Pamietniki wampirów... Jezu. Czasami sie zastanawiam, w jaki sposób już i tak głupi i odmóżdżający serial (który btw. oglądam :}) może być lepszy niż książka. Pierwszy raz się z takim efektem spotkałam XD
      Pozdrawiam :]

      Usuń
    4. A jak usunąć to obramowanie nagłówka? Otworzyłam sobie kiedyś tą stronę co jest kod html i kompletnie nic z tego nie zrozumiałam, jakieś ciągi literek, które nic mi nie mówiły... ech :/
      O "wywiadzie" słyszałam, ale nigdy nie czytałam/nie oglądałam (nie pamiętam czy to był film czy książka). Wampirze powieści są teraz bardzo oklepane, ale niestety duża cześć z nich jest kompletnie odmóżdżająca. Zmierzch jest całkiem spoko pomijając ciotowatą Bellę, ale "Dom nocy" jest zbyt infantylnie pisany jak dla takiego starego próchna jak ja, natomiast Elena z PW jest tak niemożliwie przesłodzona i mdła... :/. Nie wiem, jak w serialu, bo widziałam tylko kilka pierwszych odcinków, no ale książki czytałam swego czasu.

      Usuń
    5. HTML wbrew pozorom jest dośc łatwy do załapania, tyle co znac angielski i wiedziec, co oznaczają poszczególne znaki. Wyrównało mi się, gdy ustawiłam jako główny szablon ustawiłam ostatni z "Prostych szablonów", tło dodałam w CSSie. Ale nie dam Ci na to 100% pewności, bo ja od początku coś zmieniałam w kodzie. Potem, żeby na kawałku nagłówka można było pisać, znów wpisałam komendę w CSSie. Ponadto pogrzebałam w htmlu i ustawiłam wszystkie tła związane z nagłówkiem na "transparent", czyli przezroczyste, zeby nie zaburzały głównego tła. Jeśli nie wiesz jak to zrobić, to pomocna jest strona http://www.kurshtml.edu.pl/. Ja z nią zaczynałam. A rozjechane tło może być takie z kilku powodów. Na przykład, nie jest ustawione na powtarzanie, nie jest ustawione na cały blog, i różne takie. Ale pomaga też dostosowywanie szerokości w projektancie szablonów. Jak już ustawisz tło i nadal będzie rozjechane, to mozesz pobawić się tym trochę, w końcu musi pasowac na jakieś szerokości kolumn.

      Usuń
    6. Ok. Będę próbować, tylko w którym miejscu się wpisuje żeby można było pisać na kawałku nagłówka? U ciebie to fajnie wygląda, nagłówek płynnie przechodzi w tło.

      Usuń
    7. Wchodzisz w Szablon -> Dostosuj -> Zaawansowane -> Dodaj arkusz CSS
      I tam piszesz:
      .header { height: 600px }
      Oczywiście liczba jaką wpiszesz zależy od ciebie, będzie to wysokość nagłóka, na którym nie chcesz mieć tekstu np ja mam to http://1.bp.blogspot.com/-XU8FYpktq5w/T936J8Fe0cI/AAAAAAAAAGQ/uLoM7W1Fl2A/s1600/nag%25C5%2582%25C3%25B3wek.png w nagłówku więc zaznaczyłam sobie od samej góry do miejsca, w którym zaczyna się tło i sprawdziłam ile to ma px. Wyszło chyba 600 lub coś koło tego, więc tyle wpisałam i gotowe :]

      Usuń
  6. coraz bardzdziej wciąga mnie to opowiadanie. Bardzo spodobała mi się postać Veronici. jak po raz pierwszy ją przedstawiłąś, to jakoś mnie tak nei zafascynowała; teraz o wiele bardizej. Czyżby to ona zamieniła Conrada? Mam wrażenie, że Conrad dlatego tak przejmuje się ludzkimi wariactwami, bo sam się obawia, że jak na wampira nie jest normalny... nie posiadająć pewnych umiejętności, jest gorszy - a przynajmniej tak sądzi - chce wiedzieć, dlaczego... Może sie mylę, nie wiem... Ale to nie tylko Marion jest nim zafascynowana, on nią też. Jack mnie coraz bardziej ciekawi. NIe potrafię go rozgryźć... a pamiętnik z poprzedniego rozdziału był dziwny i trochę mi nie pasował jeggo styl, ale myślę, że faktycznie zmieni nieco postawę Marion... Zaś Aleksander był taki suchy w tym rozdziale:D ale chyba faktycznie chcodzi mu o to, żeby została... ale przecież ona chyba wcale nie jest taka zła, że zostaje... w końcu ianczej by nie poznała odpowiedzi na swoje pytania... czekam na cd z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Valentina przemieniła Jacka, o czym nawet wspomniałam w jej kwestii. Ja od początku powtarzam, że to własnie on jest nią zafascynowany. I cóż, na pewno wściekłaby się bardziej, gdyby nie miała co robić w osrodku. Ale któżby chciał zostawać w takim miejscu? Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Zacznę od tego, że szablon rzeczywiście jest epicki :D Dopowiem, że muzyka raczej popsuła by ten mieszany nastrój, niż go podtrzymała, więc chyba dobrze zrobiłaś nie zamieszczając żadnego utworu. A co do rozdziału to nie rozumiem, dlaczego jesteś na nie. Ja raczej byłabym na TAK. I to serio wielkimi literami. Wychodzi na to, że Condrad jest równie nietypowym wampirem, co Marion człowiekiem. W pewnym sensie nie dziwie się, że się tak dobrze "dobrali", jeżeli wiesz o co mi chodzi ;p Jack.. Jack to już w ogóle totalny wariat, ale nie wiem czy dobrze zrobię mówiąc, że w pozytywnym znaczeniu. Wydaje mi się, że "pozytywny" to chyba nieodpowiednie słowo. Jak na swój młody wiek, wydaje się być bardzo... obeznany ze światem. On serio wie o Conradzie, etc? Hm... chyba się niedługo przekonam ;) Alexander, też dość nietypowa postać, nie powiem. Taki trochę... albo nawet całkiem odrębny od tego świata, który opisujesz. Niby wydaje się być najnormalniejszy, ale z drugiej strony to z nim też może być coś nie halo hm.. :D
    Niespodzianka po czternastym powiadasz? Zastanawiam się co takiego mogłaś wymyślić :D

    OdpowiedzUsuń