Jack nie chciał
ujawnić wszystkiego, co wiedział. Nie ufał jej, a ona wbrew
wszystkiemu, nie mogła mu się dziwić. Przedstawiła mu swój plan,
który wzbudził u chłopaka spory podziw. Przystał na jej wersję,
chociaż dodał kilka pominiętych przez Marion szczegółów. Mieli
zacząć drugiego czerwca.
Dowiedziała się
sporo o wampirach. Na przykład tego, że jedyne, co mogło trwale
zniszczyć krwiopijcę, było słońce. Sztuczne światło nie robiło
im krzywdy. Był też dosyć sporny sposób, który jednak nie dawał
stuprocentowej pewności. Otóż młodsze wampiry mogła zabić krew
zmarłego. Musiała być to spora ilość i trzeba było upewnić
się, czy w pobliżu nie ma dostępu do ludzkiej krwi, która mogłaby
go zregenerować. Niestety u starszych osobników pojawiało się
tylko chwilowe osłabienie. Marion zapytała, jak w takim razie
pokonać wampira. Przecież nie mieli siły, by zaciągnąć go na
zewnątrz, ani nie podeszliby na tyle blisko, by wstrzyknąć krew
zmarłego.
Jack wyjaśnił, że
zazwyczaj odcinano wampirom głowy, co dezorientowało ich na
wystarczająco dużo czasu, by wbić strzykawkę z trucizną. Jednak
na dobrą sprawę zawsze istniało ryzyko, że krwiopijca przeżyje.
Rzeczami istotnymi
dla niej, były ich moce. Jack twierdził, że nie można
ujednoznacznić zdolności wampirów. Każdy był dobry w czym innym.
Jeden potrafił biegać zabójczym tempem, inny perfekcyjnie czytać
myśli, z kolei następny był piekielnie inteligentny. Jednak
łączyło ich wiele. Na przykład, prawie każdy potrafił
kontrolować ludzi. Niektórzy byli na to odporni, jednak dla silnych
krwiopijców nie było niemalże żadnych przeszkód. Zdolniejsi
potrafili wymazywać wspomnienia i je zniekształcać.
Owszem, niektóre
osobniki selekcjonowały ofiary według płci, wieku, wyglądu,
szlachetniejsi wybierali jedynie złoczyńców, gwałcicieli i
morderców, a inni piękne, młode dziewice. Prawdą jednak było, iż
nie odczuwali wyrzutów sumienia. Picie krwi było w ich naturze i
nie uważali zabijania ludzi za coś złego. Jednak krwiopijcy,
którzy za życia mieli wyjątkowo wrażliwą osobowość, zazwyczaj
nie zabijali swoich ofiar, po prostu pili na tyle mało krwi, by
pozostawić człowieka przy życiu. Wśród młodych,
niedoświadczonych wampirów, pojawiały się indywidua, które na
początku swojej egzystencji piły wyłącznie krew zwierzęcą, lecz
po jakimś czasie, również oni przerzucali się na ludzką.
Wygląd również
był bardzo istotny. Oczy o kolorze stokroć razy intensywniejszym
niż za życia, świeciły w ciemności i hipnotyzowały. Niezwykle
blada skóra, miękka w dotyku, ale twarda niczym skała, była ich
wizytówką. Po pożywieniu się przybierała jednak ludzki odcień.
Paznokcie wyglądały jak ze szkła. Ponadto włosy były lśniące i
gęste.
Tyle mniej więcej
dowiedziała się od Jacka. Skamieniała z wrażenia, słuchała go i
łowiła każde słowo. Wydawało jej się to takie nierealne, a
łatwo przyszło jej w to uwierzyć. Potrafiła na kilometr wyczuć
kłamcę, a Jack z pewnością nim nie był. Jednak nie chciał
powiedzieć jej, skąd to wszystko wiedział.
Podejrzewała, było
dużo ludzi, którzy wiedzieli o istnieniu wampirów. I zapewne
większość z nich raczej za nimi nie przepadała. To było jasne,
Jack musiał być kimś w rodzaju myśliwego. Jak zapewne wielu
śmiertelnych. Marion w jednej chwili poczuła do nich wstręt.
Jak można było
zabijać uosobienie perfekcji? To, z jakim obrzydzeniem mówił o
nich Jack, doprowadzało ją do szewskiej pasji. Kiedy wykrzywiał
usta z odrazą, miała ochotę wybić mu wszystkie zęby. Zachowywała
spokój, jednak jej ręce mimowolnie zaciskały się w pięści.
Jedynie nienawiść
Jacka do Conrada była większa niż jego nienawiść do wszystkich
wampirów.
Nie mówił o tym
wiele. Marion wiedziała jedynie, że któreś nocy był na imprezie
ze znajomymi. Zauważył zniknięcie swojego przyjaciela, więc
poszedł go szukać. Wychodząc na parking przed lokalem miał
wrażenie, że ktoś go obserwował. Po chwili coś powaliło go na
ziemię, zdążył zapamiętać jego twarz Był pewien, że zginie.
Jednak następnego ranka obudził się niezwykle słaby i wyczerpany.
Ze zgrozą odkrył, iż znajduje się we wnętrzu kubła na śmieci,
a jeszcze większego szoku doznał, gdy zorientował się, że obok
niego leżą zwłoki Willa, jego dobrego kolegi. Jack twierdził, że
oszalał na punkcie tajemniczego stwora. I rzekomo w taki sposób
znalazł się w psychiatryku. A potem dowiedział się o śmierci
swojej dziewczyny, sądził, że Conrad, dowiedziawszy się o tym, iż
Jack żył, pragnął nieco go nastraszyć, by nie robił niczego
głupiego. Co oczywiście dało efekt przeciwny do zamierzonego.
Ta historyjka była
dziecinnie naiwna i każdy z odrobiną pomyślunku potrafiłby to
zauważyć. W gruncie rzeczy nawet nie interesował ją powód
nienawiści chłopca do wampira, dowiedziała się tego, czego
chciała.
Jack pragnął
zemsty. Pragnął zabić Conrada za krzywdy, które mu wyrządził.
Jednak nie miał pojęcia, gdzie szukać wampira. Oczywiście, w
ośrodku nie mógł wyrządzić praktycznie niczego. Chłopiec
powiedział Marion, że posiadał zaufaną osobę na zewnątrz, co
oczywiście upewniło ją w teorii polowania na wampiry. Musiał
tylko dowiedzieć się, gdzie wampir przebywał, a „zaufana osoba”
zabiłaby Conrada.
To również wydało
się dziewczynie nieprzekonujące. Skoro pragnął zemsty, to zapewne
chciałby wymierzyć ją osobiście. Jednak to również nie
interesowało ją zanadto. Uznała, że pomysł wyśledzenia miejsca
zamieszkania Conrada był dobry. W końcu wychodziła stąd za
niedługo, więc mogła złożyć mu niezapowiedzianą wizytę.
Nie bała się go.
Wszystko to, o czym opowiadał Jack wydawało się niewiarygodne,
jeśli za wzór wampira obralibyśmy Conrada. Wydawał się tak
bardzo odległy od wampirzej żywiołowości i brutalności. Wydawał
się aż nadto spokojny i opanowany.
Jednak w chwili, gdy
dziewczyna siedziała na łóżku Jacka, z uwagą śledząc ruch jego
warg, smakując każde wypowiedziane słowo, zaczęła zastanawiać
się nad pewną kwestią. Dlaczego ją to interesowało?
I do głowy wpadł
jej oszałamiająco-szaleńczy pomysł. Nagle idea wampiryzmu
przestała być tylko niewiadomą, jakimś sennym marzeniem. To było
realne. Wszystko się zgadzało; niesamowicie młody wygląd Conrada,
cudowne oczy, jakby namalowane milionami błyszczących gwiazd. W
jego gabinecie nigdy nie było choćby promienia słońca. Zawsze
powierzchnię spowijała ciemność, rozświetlana fantazyjnymi
lampami z kolorowymi kloszami. Wszystko było prawdą.
Kiedy to do niej
dotarło, nie mogła postradać się z zachwytu. Wampiry, te wampiry,
które istniały przedtem tylko na kartach powieści i klatkach
filmu, naprawdę żyły. Przemieszczały się, roztaczając swe
majestatyczne piękno pośród ludzi. Piły krew, czytały w
myślach.... Jakże cudowna była sama myśl o tych stworzeniach...
Dlaczego uwierzyła?
W gruncie rzeczy od zawsze skrycie sądziła, że ludzie to jedynie
drugorzędne istoty. Że na pewno gdzieś istniało coś
potężniejszego i mądrzejszego. Może niekoniecznie na Ziemi, ale w
każdym razie istniały. A oto przed nią naga prawda o niosących
śmierć a zarazem czyste piękno, stworzeniach. Olśniewało ją to.
Nie mogła myśleć o niczym innym.
A zabić wampira, to
jak zabić anioła! O nie, nie pozwoli na to. Musiała powstrzymać
Jacka od tego niewyobrażalnego grzechu. Jednak póki co, działali
wspólnie. Przecież on i tak nie miał szans z Conradem.
Siedząc już w
swoim pokoju, czekając aż wybije godzina szósta, w głowie miała
pełno scenariuszy. Rozmyślała nad różnymi prawdopodobieństwami
niepowodzeń i powodzeń. Oraz zastanawiała się, jak to rozegrać,
by Jack się nie zorientował.
Przez nadmiar
informacji, dziewczynie zupełnie wyleciało z głowy to, że dzisiaj
czekało ją podsumowujące spotkanie z Conradem. Dlatego też
doznała szoku, kiedy usłyszała alarm dobiegający z telefonu,
który powiadamiał ją o tym, co powinna zrobić. Gdzieś na
początku pobytu w ośrodku, Conrad zaproponował jej takie
rozwiązanie. Teraz przed każdym spotkaniem, terapią grupową,
badaniem kontrolnym czy nawet posiłkiem, komórka wydawała dźwięk
imitujący dryndanie budzika.
Na ekranie
wyświetlił się napis „diagnoza Conrad”. Dziewczyna
wytrzeszczyła oczy. Jej jedyna szansa na wydostanie się stąd przed
wakacjami. Dziesięć godzin dzieliło ją od diagnozy. Dziesięć
godzin, które miną zapewne w zastraszającym tempie.
Zacisnęła palce na
metalowej obudowie telefonu. Nie miała pojęcia, jaką diagnozę
wystawi Conrad. Myślała, że dała mu do zrozumienia, iż wszystko
z nią w porządku, niemniej...
Zastanawiała się
nad tymi wszystkimi ukradkowymi spojrzeniami, nad triumfującymi
wyrazami twarzy, po czym szybkim skrobaniu liter na papierze. Co mógł
takiego wyczytać z jej zachowania?
Plan jej i Jacka
został tak dostosowany, by jego realizacja nie zajęła więcej niż
trzy dni. I jeśli chciała przechytrzyć chłopca, musiała wydostać
się stąd zaraz po jego wykonaniu. Innej opcji nie było.
Dziewczyna drżącymi
dłońmi pociągnęła za klamkę. Biorąc głęboki oddech, weszła
do gabinetu i siadła na swoje stałe miejsce. Conrad, świdrujący
ją wzrokiem, przypominał człowieka mniej, niż zwykle.
Może to siła
sugestii, ale Marion teraz wyraźnie widziała nienaturalnie
intensywny kolor jego oczu, marmurową cerę, a gdy zwróciła wzrok
na jego dłonie, zauważyła paznokcie, które lśniły niczym
pomalowane bezbarwnym lakierem. Przełknęła ślinę. Miała przed
sobą nieśmiertelne stworzenie, potrafiące czytać w jej myślach.
Jednak z wyrazu jego twarzy nie potrafiła odgadnąć, czy wiedział,
o czym rozmyślała.
Conrad westchnął,
a Marion mimowolnie wciągnęła głęboko powietrze.
- Zacznijmy od
wyników. - Sięgnął do szuflady, znajdującej się po jego prawej
stronie i wyjął z niej czerwoną teczkę. Zatrzymał się i
spojrzał na dziewczynę. - To, co teraz usłyszysz nie jest moim
wymysłem.
Marion uniosła
brwi. Conrad wyjął z teczki obrazy, które pokazywał jej podczas
spotkań. W sumie było ich dziesięć. Dziewczyna wyczekująco
patrzyła na wampira.
- Marion. Potrafisz
uwierzyć, że trzymam w rękach puste kartki?
Blondynka
zmarszczyła czoło. Nie miała pojęcia, o czym mówił. Nie, nie
potrafiła w to uwierzyć, bo kłamstwo, jak sama nazwa mówi, to
kłamstwo, czyli coś, w co się nie wierzy.
- Yhh... Nie. Bo nie
trzymasz pustych kartek. Jak mam wierzyć w coś, czego nie ma? -
Conrad pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dobrze. Teraz
prosiłbym cię, żebyś na chwilę przestała się martwić,
stresować ta diagnozą. Po prostu... Zrelaksuj się. Wyluzuj.
- Na ostatnie słowo Marion mimowolnie parsknęła śmiechem.
Naprawdę, zabawnie to brzmiało w jego ustach.
Zrobiła, co kazał.
Nie było to łatwe, jednak wytężyła wszystkie siły i oczyściła
swój umysł. Zamknęła oczy i odstawiła na chwilę wampiry,
diagnozę, dziwne wypadki, które zdarzały jej się coraz częściej.
Zapewne powinna pomyśleć o jakieś cudownej, zielonej łące z
kwiatuszkami i motylkami. Ale to jej nie uszczęśliwiało.
Wyobraziła sobie,
że jak dawniej, wspinała się po szczeblach drabiny, prowadzącej
na dach jednego z bloków na obrzeżach Highfield. Czuła, jak wiatr
uderzał jej w twarz, kiedy otwierała pokrywę, przez którą
wydostawała się na górę. Betonowy, płaski dach w prostokątnym
kształcie, przypominał szkolne boisko, pokryte liniami imitującymi
bramki, ponieważ dyrekcji nie było stać na sztuczną trawę i
metalowe słupki. Znajdowały się tu wielkie anteny i talerze
satelitarne. Cała przestrzeń otoczona była metrową, betonową
zagrodą , wprost idealną do siedzenia. Kiedy stanąłeś na tym
murku, widziałeś niemalże całe Highfield. Domki jednorodzinne,
sklepiki osiedlowe, markety i wreszcie, ratusz. Szczególnie ładnie
wyglądało to w nocy. Może nie był to blask neonów niczym w Nowym
Jorku, jednak to miejsce miało swój czar.
Poczuła się, jakby
znowu tam była. Pamiętała, jak siedziała, wymachując nogami w
powietrzu, albo jak niechcący ześlizgnęła się, zwisając na
jednej ręce z wysokości trzydziestu metrów. Poczuła wtedy
bliskość śmierci. Serce biło jej mocniej i tętno przyspieszyło,
krew szumiała w uszach, ale nie odczuwała takiego strachu, jakiego
należało się spodziewać. To było świetne doświadczenie.
Otworzyła pomału
oczy. Conrad cierpliwie czekał. Coś się jednak zmieniło. Znów
nastał ten denerwujący moment, w którym nie miałeś pojęcia, co
było nie tak. A jednak coś było.
- Czy jesteś pewna,
że to nie są puste kartki? - spytał ponownie Conrad.
- No ta... -
przerwała, gdy popatrzyła na biurko. Leżały tu.... białe kartki.
Nie było możliwości, by zdążył je podmienić tak szybko, a
nawet jeśli, Marion z pewnością usłyszałaby ich szelest. A nic
takiego nie zarejestrowała. Patrzyła na puste strony oszołomiona,
niezdolna wypowiedzieć żadnego słowa. Kręciła głową z
niedowierzaniem.
Conrad splótł
palce i wziął głęboki oddech.
- Wiem, że nie
rozumiesz. To niedziwne w twoim przypadku. Spróbuję ci to wyjaśnić.
- To niemożliwe...
- szepnęła dziewczyna, zmienionym głosem. Wpatrywała się
zamglonym wzrokiem w kartki papieru.
- Pamiętasz
historię Patricka? - Dziewczyna przytaknęła. Nieobecne spojrzenie
utkwiła w Conradzie. - Pamiętasz, kiedy mówiłam, że Dannika nie
istniała? - Potwierdziła. - Chłopiec cierpiał na zaburzenia
schizofreniczne. - Marion wywróciła oczami na dźwięk tej nazwy,
jednak poczuła dziwny skurcz w okolicach brzucha. - Ale nie to
przesądziło o jego tragicznym końcu. Schizofrenię da się
wyleczyć – powiedział, kładąc nacisk na ostatnie trzy słowa.
Dziewczyna nie
chciała tego słuchać. Próbował jej to wmówić!
- Nie w tym rzecz.
Najważniejszym, a zarazem jedynym błędem tego chłopca, było
niedopuszczanie do siebie świadomości. Nie potrafił odróżnić
fikcji od rzeczywistości i dlatego leki nie działały.
Najważniejsze to uświadomić sobie prawdę. Uwierzyć w to. Inaczej
leczenie nie ma sensu. To coś jak efekt placebo. Tylko, że na
odwrót.
Marion prychnęła z
oburzeniem.
- Nie wmówisz mi
tego. To nieprawda! - krzyknęła, pochylając się do przodu.
- Widzisz dziwne
rzeczy. Obracasz się dookoła, wymachując rękami jak ślepiec.
Wiesz czym jest paragnomen?
Dziewczyna, wciąż
wściekła, pokręciła przecząco głową.
- Jest to dziwne
zdarzenie, epizod, którego nie potrafisz wyjaśnić. Masz mętlik w
głowie, czasami widzisz to jakby za mgłą. To coś, czego nigdy w
życiu nie zrobiłaś, nie miałaś konkretnego powodu, bądź
istniały inne opcje, jednak ty zachowałaś się tak, a nie inaczej.
I nie potrafisz tego zrozumieć.
Marion skamieniała.
To idealnie opisywało morderstwo Matta i Caroline. Słowo w słowo.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że trzęsą jej się dłonie, jednak
zauważywszy triumfujące spojrzenie Conrada, zamarła.
- Paragnomen bardzo
często pojawia się na jakiś czas przed wybuchem choroby
psychicznej. Mogę to być zaburzenia urojeniowe, schizofreniczne,
cokolwiek.
Nie mogła
wykrztusić słowa. To wszystko tak pasowało... Układało się w
logiczną całość, a jednak nie potrafiła w to uwierzyć.
Siedziała z otwartymi ustami, bezgłośnie nimi poruszając.
- Schizofrenia to
nie choroba. Nie taka, jak myślisz. To nie jest grypa, czy zapalenie
oskrzeli. U każdego powoduje inne zaburzenia. I bardzo trudno ją
wykryć, gdyż pojedyncze objawy mogą występować u całkiem
zdrowych ludzi. Czyż nie trafiłaś tu z powodu dziwnego zdarzenia,
którego nie żałowałaś, ale także nie rozumiałaś? - Conrad
powtarzał słowa, które usłyszał któregoś razu od Valentiny,
gdyż to ona naprowadziła go na ten trop. Wampir nie był w stanie
sam odczytywać myśli dziewczyny, ale o wiele potężniejsza
towarzyszka, robiła to z łatwością.
- Ale... Nie... skąd
ty to możesz wiedzieć? - spytała Marion, wyrywając się z transu.
Spoglądała na niego wściekłym wzrokiem. Nie... to nieprawda.
- Takie rzeczy
widać, Marion. Dlatego tak ważnie jest, byś zrozumiała. Te
wszystkie dziwne urojenia, pies w korytarzu, bóle głowy, mroczki
przed oczami – wyliczał, gdyż intensywność jej myśli o tych
wypadkach pozwalała mu zajrzeć do jej umysłu. Dziewczyna zrobiła
przerażoną minę. Wiedział. Wiedział o wszystkim.
- To... to nie może
być prawda. Jestem tutaj, bo chciałam! Nie jestem chora!!! -
wrzasnęła na całe gardło, wstając z miejsca. Conrad pokręcił
głową z pobłażaniem.
- A więc zostaniesz
tutaj, dopóki nie uświadomisz sobie prawdy. Przykro mi.
Dziewczyna z całej
siły kopnęła nogą w krzesło, które przewróciło się na ziemie
z wielkim hukiem.
- NIE!!! -
krzyknęła, a łzy frustracji napłynęły jej do oczu.
Znów biegła.
Biegła, uciekając od okrutnych myśli. Nie myśląc już o niczym.
________________________
Z góry bardzo
przepraszam za moje lenistwo [czyt. niekomentowanie Waszych
rozdziałów], ale czas, który mogłam spędzić przy komputerze
[jakieś 2h dziennie] przeznaczyłam na forum, czytanie rozdziałów
i... pisanie fanfika. Nie wiem, co mnie napadło, ale doznałam takie
weny, że w jeden dzień napisałam 17 stron. [Jakby ktoś był
ciekawy jest to ff potterowski]. I mam spore ambicje, żeby to
opublikować. Kiedyś.
Jestem
systematycznie z Waszymi rozdziałami i żeby nie było, mam internet
w telefonie, co pozwala mi je czytać. Bo widzicie wyjeżdżam sobie
na wakacje, na 3 tygodnie. Od jutra rano. Dlatego następny
rozdział będzie dopiero jak wrócę. To znaczy nie rozdział, a
niespodzianka. Już wszystko jest gotowe, więc pierwsze co zrobię
po przyjeździe to publikacja.
Pozdrawiam i życzę
udanych wakacji!
Do Changed -
Próbowałam Cie poinformować o rozdziale, ale kurteeee, nie idzie
albo jestem jeszcze bardziej tępa niż myślałam -.-
Faktycznie dawno już nie pisałaś. Ciekawa jestem jednak, co to za ff potterowski. Uwielbiam tematykę HP i chętnie bym przeczytała jakieś ciekawe opowiadanie ;)).
OdpowiedzUsuńRozdział podobał mi się ^^. Marion musiała być nieźle wkurzona na Conrada, że ten nie chciał jej wypuścić i wmawiał jej, że jest chora. A z Jackiem dość dziwna sprawa, ciekawe, czy mówił prawdę i czemu tak nienawidzi wampirów. Jest z pewnością dość tajemniczym osobnikiem i ciekawa jestem, czy jeszcze będzie się jakoś kontaktował z dziewczyną.
Nie mniej jednak fajnie wyszło i rozdział był dość długi ^^.
Jak będziesz mieć czas, zapraszam oczywiście do mnie na blogi ;)).
Szokujące naprawde.
OdpowiedzUsuńweszłam na Twego bloga przez przypadek i muszę powiedzieć, że ciekawy.
niezwykle interesujący przekaz na temat wampirów dobrany do całości historii i wspaniale pokazane postacie.
naprawdę muszę przyznać, że wyszło Ci wręcz idealnie.
nie spodziewałam się tego.
www.granica-milosci.blog.onet.pl
Marion wreszcie dowiedziała się diagnozy i zobaczyła, że kartki tak naprawdę były białe. Oczywiście, nie przyjęła do wiadomości tego, że naprawdę jest chora, a nie trafiła do szpitala tylko przez wzgląd na to, że sama tego chciała.
OdpowiedzUsuńJack pewnie ma swoje powody, aby nienawidzić wampirów ^^ Sporo o nich wie. Marion oczywiście zaczęła podziwiać te nadludzkie stworzenia, zresztą doskonale rozumiem jej fascynację.
Najbardziej ciekawi mnie ta niespodzianka :> Szkoda, że tyle trzeba na nią czekać.
Życzę udanego wyjazdu i pozdrawiam!
Bardzo szybko i lekko czytało mi się ten rozdział. Wreszcie wyjaśniło się dokładniej kilka spraw :D No cóż, teraz Marion zapewne minie trochę czasu nim uświadomi... nie, raczej dopuści do siebie prawdę. Z jej charakterem to może być trudne, ale wierzę, że da sobie jakoś radę ;p Jeżeli w międzyczasie z wściekłości nie zabije Condrada za to, że ją zatrzymał w psychiatryku. W przenośni oczywiście ;p Ahh i mamy ten moment, w którym Marion zaczyna fascynować się wampirami :D Chcąc nie chcąc, moje myśli cały czas biegną ku tej Twojej niespodziance. Co Ty szykujesz? :D Czyli nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział. Życzę miłych, udanych wakacji i dużo weny :D Przy okazji, mam nadzieję, że kiedyś ujrzymy tego fanfika :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O jaaa, no tak, teraz to wszystko nabiera sensu. I pomyśleć, że to od początku było przez Ciebie wymyślone, od samego początku, od samego morderstwa tych ludzi! A Marion myslała, że to jej wybór - trafienie do psychiatryka. O jaaa *amazed*
OdpowiedzUsuńAle... skoro to wszystko było iluzją... To może wampiry są także wspolną iluzją Marion i Jacka? Może jej się wydaje, że została tym wampirem, może to nic nie jest prawdą...?!
Bosz, to jest ten moment, na którym zwykle w filmach siedzę z opadniętą koparą i potem muszę zbierać szczenę z ziemi xD
Jack chce zabić wampira tak? No cóż, to powodzenia życzę :p
Ciekawi mnie cos jeszcze: krew umarłego? W takim razie trzeba się streścić z tą krwią zanim nie "stanie" totalnie.
Trudny orzech do zgryzienia nam dałaś! :P
Pozdrawiam, życzę miłych wakacji i czekam na następny rozdzial!
Miałam do przeczytania dwie notki. Powoli wszystko zaczyna nabierać sensu. Z jednej strony wydajniej być logiczne to, co prosi coraz-zachowanie głównej bohaterki zdecydowanie nieb jest normalne, nie rozumie ona dlaczego zabiła tamta dwójkę, ostatnie wydarzenia można uznać za naliczane, to wszystko nie jest normalne. Z drugiej jednak strony wiemy o wampirach,Iwony,ze są prawda i wiemy tez, ze pewnie zależy im, by ludzie o nich nie wiedzieli, więc najlepiej wmówić im chorobę psychiczna... Bo niby dlaczego takie same choroby Sochaczew miałyby oddziaływać aż na dwóch bohaterów? Niby naiwne sposoby, ale jednak coś połączyła pana J z
OdpowiedzUsuńMarion... T na pewno nie przypadek, nawet jeśli cześć z otoczka miałaby być naprawdę halucynacjami.... Myśle, ze coraz chce, by dziewczyna została w psychiatryku tylko jeszcze dokladn nie wiemy czemu.... Z niecierpliwością czekam na rozdział, choć i niespodzianki jestem bardzo ciekawa
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJack sporo wie na temat wampirów. Czyli Connely chce zabić Conrada, za to, że on zabił jego dziewczynę? Życzę mu powodzenia, bo to na pewno nie jest takie łatwe. Najpierw odciąć wampirowi głowę, a później wstrzyknąć mu krew zmarłego...
OdpowiedzUsuńNareszcie wyjaśniło się dlaczego Marion widziała tego psa, słyszała muzykę. No i ta scena pod prysznicem, gdy wydawało jej się, że woda jest czarna. A ona myślała, że trafiła do psychiatryka, bo chciała...
Ciekawi mnie ta niespodzianka :>
Pozdrawiam, xoxo.
O, w końcu zostało rzucone nieco światła na wszystko.
OdpowiedzUsuńA sądziłam, że Marion dostała się do psychiatryka na własne życzenie, akurat w tej jednej kwestii byłam pewna. A tu taka niespodzianka. Cóż, wątpię, aby dziewczyna z takim charakterkiem to zaakceptowała.
Pozostaje także sprawa Jacka. Nie dziwię się, że chce zabić wampiry, problem tylko jak chce tego dokonać.
Pozdrawiam serdecznie :)
Jack naprawdę ma całkiem niezłą wiedzę w tym temacie. A jeśli historyjka jest jednak prawdziwa, to Conrad się nie popisał akcją z zabijaniem jego dziewczyny. Chyba nie znał mechanizmów ludzkiej psychiki wystarczająco.
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć widok tego dachu w Highfield. Opis brzmi magicznie.
Biedna Marion… Wygląda na to, e rzeczywiście jest schizofreniczką. Szkoda, ze nie wykorzystała tego spotkania do wyrzucenia mu swoich podejrzeń.
Czytało mi się przyjemnie.
17 stron?! Jak szybko ty musisz pisać… :O Zazdroszczę. Podziwiam.
Informowaniem się nie przejmuj, nie tylko ty miałaś z tym problem, ale już wszystko działa, a w razie czego są jeszcze inne formy kontaktu. Życzę udanego wyjazdu.
„Na przykład tego, że jedyne, co mogło trwale zniszczyć krwiopijcę, było słońce.” Jedynym.
Pozdrawiam!
Wampiry! Jak ja kocham wampiry. Muszę przyznać, że ciekawy pomysł na opowiadanie. Dość szokujący momentami, ale mimo wszystko, bardzo mi się podoba ; )
OdpowiedzUsuńZ chęcią będę czytała dalej. Jeśli możesz, to powiadamiaj mnie o nowych, dobrze?
Pozdrawiam.
www.zabijam-samotnosc.blogspot.com
Na http://www.oceny-legilimens.blogspot.com/ pojawiła się odmowa oceny Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńNa www.literacka-krytyka.blogspot.com pojawiła się odmowa oceny Twojego bloga. Więcej informacji znajdziesz na stronie ocenialni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!