niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział XIV: Diagnoza

Jack nie chciał ujawnić wszystkiego, co wiedział. Nie ufał jej, a ona wbrew wszystkiemu, nie mogła mu się dziwić. Przedstawiła mu swój plan, który wzbudził u chłopaka spory podziw. Przystał na jej wersję, chociaż dodał kilka pominiętych przez Marion szczegółów. Mieli zacząć drugiego czerwca.
Dowiedziała się sporo o wampirach. Na przykład tego, że jedyne, co mogło trwale zniszczyć krwiopijcę, było słońce. Sztuczne światło nie robiło im krzywdy. Był też dosyć sporny sposób, który jednak nie dawał stuprocentowej pewności. Otóż młodsze wampiry mogła zabić krew zmarłego. Musiała być to spora ilość i trzeba było upewnić się, czy w pobliżu nie ma dostępu do ludzkiej krwi, która mogłaby go zregenerować. Niestety u starszych osobników pojawiało się tylko chwilowe osłabienie. Marion zapytała, jak w takim razie pokonać wampira. Przecież nie mieli siły, by zaciągnąć go na zewnątrz, ani nie podeszliby na tyle blisko, by wstrzyknąć krew zmarłego.
Jack wyjaśnił, że zazwyczaj odcinano wampirom głowy, co dezorientowało ich na wystarczająco dużo czasu, by wbić strzykawkę z trucizną. Jednak na dobrą sprawę zawsze istniało ryzyko, że krwiopijca przeżyje.
Rzeczami istotnymi dla niej, były ich moce. Jack twierdził, że nie można ujednoznacznić zdolności wampirów. Każdy był dobry w czym innym. Jeden potrafił biegać zabójczym tempem, inny perfekcyjnie czytać myśli, z kolei następny był piekielnie inteligentny. Jednak łączyło ich wiele. Na przykład, prawie każdy potrafił kontrolować ludzi. Niektórzy byli na to odporni, jednak dla silnych krwiopijców nie było niemalże żadnych przeszkód. Zdolniejsi potrafili wymazywać wspomnienia i je zniekształcać.
Owszem, niektóre osobniki selekcjonowały ofiary według płci, wieku, wyglądu, szlachetniejsi wybierali jedynie złoczyńców, gwałcicieli i morderców, a inni piękne, młode dziewice. Prawdą jednak było, iż nie odczuwali wyrzutów sumienia. Picie krwi było w ich naturze i nie uważali zabijania ludzi za coś złego. Jednak krwiopijcy, którzy za życia mieli wyjątkowo wrażliwą osobowość, zazwyczaj nie zabijali swoich ofiar, po prostu pili na tyle mało krwi, by pozostawić człowieka przy życiu. Wśród młodych, niedoświadczonych wampirów, pojawiały się indywidua, które na początku swojej egzystencji piły wyłącznie krew zwierzęcą, lecz po jakimś czasie, również oni przerzucali się na ludzką.
Wygląd również był bardzo istotny. Oczy o kolorze stokroć razy intensywniejszym niż za życia, świeciły w ciemności i hipnotyzowały. Niezwykle blada skóra, miękka w dotyku, ale twarda niczym skała, była ich wizytówką. Po pożywieniu się przybierała jednak ludzki odcień. Paznokcie wyglądały jak ze szkła. Ponadto włosy były lśniące i gęste.
Tyle mniej więcej dowiedziała się od Jacka. Skamieniała z wrażenia, słuchała go i łowiła każde słowo. Wydawało jej się to takie nierealne, a łatwo przyszło jej w to uwierzyć. Potrafiła na kilometr wyczuć kłamcę, a Jack z pewnością nim nie był. Jednak nie chciał powiedzieć jej, skąd to wszystko wiedział.
Podejrzewała, było dużo ludzi, którzy wiedzieli o istnieniu wampirów. I zapewne większość z nich raczej za nimi nie przepadała. To było jasne, Jack musiał być kimś w rodzaju myśliwego. Jak zapewne wielu śmiertelnych. Marion w jednej chwili poczuła do nich wstręt.
Jak można było zabijać uosobienie perfekcji? To, z jakim obrzydzeniem mówił o nich Jack, doprowadzało ją do szewskiej pasji. Kiedy wykrzywiał usta z odrazą, miała ochotę wybić mu wszystkie zęby. Zachowywała spokój, jednak jej ręce mimowolnie zaciskały się w pięści.
Jedynie nienawiść Jacka do Conrada była większa niż jego nienawiść do wszystkich wampirów.
Nie mówił o tym wiele. Marion wiedziała jedynie, że któreś nocy był na imprezie ze znajomymi. Zauważył zniknięcie swojego przyjaciela, więc poszedł go szukać. Wychodząc na parking przed lokalem miał wrażenie, że ktoś go obserwował. Po chwili coś powaliło go na ziemię, zdążył zapamiętać jego twarz Był pewien, że zginie. Jednak następnego ranka obudził się niezwykle słaby i wyczerpany. Ze zgrozą odkrył, iż znajduje się we wnętrzu kubła na śmieci, a jeszcze większego szoku doznał, gdy zorientował się, że obok niego leżą zwłoki Willa, jego dobrego kolegi. Jack twierdził, że oszalał na punkcie tajemniczego stwora. I rzekomo w taki sposób znalazł się w psychiatryku. A potem dowiedział się o śmierci swojej dziewczyny, sądził, że Conrad, dowiedziawszy się o tym, iż Jack żył, pragnął nieco go nastraszyć, by nie robił niczego głupiego. Co oczywiście dało efekt przeciwny do zamierzonego.
Ta historyjka była dziecinnie naiwna i każdy z odrobiną pomyślunku potrafiłby to zauważyć. W gruncie rzeczy nawet nie interesował ją powód nienawiści chłopca do wampira, dowiedziała się tego, czego chciała.
Jack pragnął zemsty. Pragnął zabić Conrada za krzywdy, które mu wyrządził. Jednak nie miał pojęcia, gdzie szukać wampira. Oczywiście, w ośrodku nie mógł wyrządzić praktycznie niczego. Chłopiec powiedział Marion, że posiadał zaufaną osobę na zewnątrz, co oczywiście upewniło ją w teorii polowania na wampiry. Musiał tylko dowiedzieć się, gdzie wampir przebywał, a „zaufana osoba” zabiłaby Conrada.
To również wydało się dziewczynie nieprzekonujące. Skoro pragnął zemsty, to zapewne chciałby wymierzyć ją osobiście. Jednak to również nie interesowało ją zanadto. Uznała, że pomysł wyśledzenia miejsca zamieszkania Conrada był dobry. W końcu wychodziła stąd za niedługo, więc mogła złożyć mu niezapowiedzianą wizytę.
Nie bała się go. Wszystko to, o czym opowiadał Jack wydawało się niewiarygodne, jeśli za wzór wampira obralibyśmy Conrada. Wydawał się tak bardzo odległy od wampirzej żywiołowości i brutalności. Wydawał się aż nadto spokojny i opanowany.
Jednak w chwili, gdy dziewczyna siedziała na łóżku Jacka, z uwagą śledząc ruch jego warg, smakując każde wypowiedziane słowo, zaczęła zastanawiać się nad pewną kwestią. Dlaczego ją to interesowało?
I do głowy wpadł jej oszałamiająco-szaleńczy pomysł. Nagle idea wampiryzmu przestała być tylko niewiadomą, jakimś sennym marzeniem. To było realne. Wszystko się zgadzało; niesamowicie młody wygląd Conrada, cudowne oczy, jakby namalowane milionami błyszczących gwiazd. W jego gabinecie nigdy nie było choćby promienia słońca. Zawsze powierzchnię spowijała ciemność, rozświetlana fantazyjnymi lampami z kolorowymi kloszami. Wszystko było prawdą.
Kiedy to do niej dotarło, nie mogła postradać się z zachwytu. Wampiry, te wampiry, które istniały przedtem tylko na kartach powieści i klatkach filmu, naprawdę żyły. Przemieszczały się, roztaczając swe majestatyczne piękno pośród ludzi. Piły krew, czytały w myślach.... Jakże cudowna była sama myśl o tych stworzeniach...
Dlaczego uwierzyła? W gruncie rzeczy od zawsze skrycie sądziła, że ludzie to jedynie drugorzędne istoty. Że na pewno gdzieś istniało coś potężniejszego i mądrzejszego. Może niekoniecznie na Ziemi, ale w każdym razie istniały. A oto przed nią naga prawda o niosących śmierć a zarazem czyste piękno, stworzeniach. Olśniewało ją to. Nie mogła myśleć o niczym innym.
A zabić wampira, to jak zabić anioła! O nie, nie pozwoli na to. Musiała powstrzymać Jacka od tego niewyobrażalnego grzechu. Jednak póki co, działali wspólnie. Przecież on i tak nie miał szans z Conradem.

Siedząc już w swoim pokoju, czekając aż wybije godzina szósta, w głowie miała pełno scenariuszy. Rozmyślała nad różnymi prawdopodobieństwami niepowodzeń i powodzeń. Oraz zastanawiała się, jak to rozegrać, by Jack się nie zorientował.
Przez nadmiar informacji, dziewczynie zupełnie wyleciało z głowy to, że dzisiaj czekało ją podsumowujące spotkanie z Conradem. Dlatego też doznała szoku, kiedy usłyszała alarm dobiegający z telefonu, który powiadamiał ją o tym, co powinna zrobić. Gdzieś na początku pobytu w ośrodku, Conrad zaproponował jej takie rozwiązanie. Teraz przed każdym spotkaniem, terapią grupową, badaniem kontrolnym czy nawet posiłkiem, komórka wydawała dźwięk imitujący dryndanie budzika.
Na ekranie wyświetlił się napis „diagnoza Conrad”. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy. Jej jedyna szansa na wydostanie się stąd przed wakacjami. Dziesięć godzin dzieliło ją od diagnozy. Dziesięć godzin, które miną zapewne w zastraszającym tempie.
Zacisnęła palce na metalowej obudowie telefonu. Nie miała pojęcia, jaką diagnozę wystawi Conrad. Myślała, że dała mu do zrozumienia, iż wszystko z nią w porządku, niemniej...
Zastanawiała się nad tymi wszystkimi ukradkowymi spojrzeniami, nad triumfującymi wyrazami twarzy, po czym szybkim skrobaniu liter na papierze. Co mógł takiego wyczytać z jej zachowania?
Plan jej i Jacka został tak dostosowany, by jego realizacja nie zajęła więcej niż trzy dni. I jeśli chciała przechytrzyć chłopca, musiała wydostać się stąd zaraz po jego wykonaniu. Innej opcji nie było.


Dziewczyna drżącymi dłońmi pociągnęła za klamkę. Biorąc głęboki oddech, weszła do gabinetu i siadła na swoje stałe miejsce. Conrad, świdrujący ją wzrokiem, przypominał człowieka mniej, niż zwykle.
Może to siła sugestii, ale Marion teraz wyraźnie widziała nienaturalnie intensywny kolor jego oczu, marmurową cerę, a gdy zwróciła wzrok na jego dłonie, zauważyła paznokcie, które lśniły niczym pomalowane bezbarwnym lakierem. Przełknęła ślinę. Miała przed sobą nieśmiertelne stworzenie, potrafiące czytać w jej myślach. Jednak z wyrazu jego twarzy nie potrafiła odgadnąć, czy wiedział, o czym rozmyślała.
Conrad westchnął, a Marion mimowolnie wciągnęła głęboko powietrze.
- Zacznijmy od wyników. - Sięgnął do szuflady, znajdującej się po jego prawej stronie i wyjął z niej czerwoną teczkę. Zatrzymał się i spojrzał na dziewczynę. - To, co teraz usłyszysz nie jest moim wymysłem.
Marion uniosła brwi. Conrad wyjął z teczki obrazy, które pokazywał jej podczas spotkań. W sumie było ich dziesięć. Dziewczyna wyczekująco patrzyła na wampira.
- Marion. Potrafisz uwierzyć, że trzymam w rękach puste kartki?
Blondynka zmarszczyła czoło. Nie miała pojęcia, o czym mówił. Nie, nie potrafiła w to uwierzyć, bo kłamstwo, jak sama nazwa mówi, to kłamstwo, czyli coś, w co się nie wierzy.
- Yhh... Nie. Bo nie trzymasz pustych kartek. Jak mam wierzyć w coś, czego nie ma? - Conrad pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Dobrze. Teraz prosiłbym cię, żebyś na chwilę przestała się martwić, stresować ta diagnozą. Po prostu... Zrelaksuj się. Wyluzuj. - Na ostatnie słowo Marion mimowolnie parsknęła śmiechem. Naprawdę, zabawnie to brzmiało w jego ustach.
Zrobiła, co kazał. Nie było to łatwe, jednak wytężyła wszystkie siły i oczyściła swój umysł. Zamknęła oczy i odstawiła na chwilę wampiry, diagnozę, dziwne wypadki, które zdarzały jej się coraz częściej. Zapewne powinna pomyśleć o jakieś cudownej, zielonej łące z kwiatuszkami i motylkami. Ale to jej nie uszczęśliwiało.
Wyobraziła sobie, że jak dawniej, wspinała się po szczeblach drabiny, prowadzącej na dach jednego z bloków na obrzeżach Highfield. Czuła, jak wiatr uderzał jej w twarz, kiedy otwierała pokrywę, przez którą wydostawała się na górę. Betonowy, płaski dach w prostokątnym kształcie, przypominał szkolne boisko, pokryte liniami imitującymi bramki, ponieważ dyrekcji nie było stać na sztuczną trawę i metalowe słupki. Znajdowały się tu wielkie anteny i talerze satelitarne. Cała przestrzeń otoczona była metrową, betonową zagrodą , wprost idealną do siedzenia. Kiedy stanąłeś na tym murku, widziałeś niemalże całe Highfield. Domki jednorodzinne, sklepiki osiedlowe, markety i wreszcie, ratusz. Szczególnie ładnie wyglądało to w nocy. Może nie był to blask neonów niczym w Nowym Jorku, jednak to miejsce miało swój czar.
Poczuła się, jakby znowu tam była. Pamiętała, jak siedziała, wymachując nogami w powietrzu, albo jak niechcący ześlizgnęła się, zwisając na jednej ręce z wysokości trzydziestu metrów. Poczuła wtedy bliskość śmierci. Serce biło jej mocniej i tętno przyspieszyło, krew szumiała w uszach, ale nie odczuwała takiego strachu, jakiego należało się spodziewać. To było świetne doświadczenie.
Otworzyła pomału oczy. Conrad cierpliwie czekał. Coś się jednak zmieniło. Znów nastał ten denerwujący moment, w którym nie miałeś pojęcia, co było nie tak. A jednak coś było.
- Czy jesteś pewna, że to nie są puste kartki? - spytał ponownie Conrad.
- No ta... - przerwała, gdy popatrzyła na biurko. Leżały tu.... białe kartki. Nie było możliwości, by zdążył je podmienić tak szybko, a nawet jeśli, Marion z pewnością usłyszałaby ich szelest. A nic takiego nie zarejestrowała. Patrzyła na puste strony oszołomiona, niezdolna wypowiedzieć żadnego słowa. Kręciła głową z niedowierzaniem.
Conrad splótł palce i wziął głęboki oddech.
- Wiem, że nie rozumiesz. To niedziwne w twoim przypadku. Spróbuję ci to wyjaśnić.
- To niemożliwe... - szepnęła dziewczyna, zmienionym głosem. Wpatrywała się zamglonym wzrokiem w kartki papieru.
- Pamiętasz historię Patricka? - Dziewczyna przytaknęła. Nieobecne spojrzenie utkwiła w Conradzie. - Pamiętasz, kiedy mówiłam, że Dannika nie istniała? - Potwierdziła. - Chłopiec cierpiał na zaburzenia schizofreniczne. - Marion wywróciła oczami na dźwięk tej nazwy, jednak poczuła dziwny skurcz w okolicach brzucha. - Ale nie to przesądziło o jego tragicznym końcu. Schizofrenię da się wyleczyć – powiedział, kładąc nacisk na ostatnie trzy słowa.
Dziewczyna nie chciała tego słuchać. Próbował jej to wmówić!
- Nie w tym rzecz. Najważniejszym, a zarazem jedynym błędem tego chłopca, było niedopuszczanie do siebie świadomości. Nie potrafił odróżnić fikcji od rzeczywistości i dlatego leki nie działały. Najważniejsze to uświadomić sobie prawdę. Uwierzyć w to. Inaczej leczenie nie ma sensu. To coś jak efekt placebo. Tylko, że na odwrót.
Marion prychnęła z oburzeniem.
- Nie wmówisz mi tego. To nieprawda! - krzyknęła, pochylając się do przodu.
- Widzisz dziwne rzeczy. Obracasz się dookoła, wymachując rękami jak ślepiec. Wiesz czym jest paragnomen?
Dziewczyna, wciąż wściekła, pokręciła przecząco głową.
- Jest to dziwne zdarzenie, epizod, którego nie potrafisz wyjaśnić. Masz mętlik w głowie, czasami widzisz to jakby za mgłą. To coś, czego nigdy w życiu nie zrobiłaś, nie miałaś konkretnego powodu, bądź istniały inne opcje, jednak ty zachowałaś się tak, a nie inaczej. I nie potrafisz tego zrozumieć.
Marion skamieniała. To idealnie opisywało morderstwo Matta i Caroline. Słowo w słowo. Dziewczyna uświadomiła sobie, że trzęsą jej się dłonie, jednak zauważywszy triumfujące spojrzenie Conrada, zamarła.
- Paragnomen bardzo często pojawia się na jakiś czas przed wybuchem choroby psychicznej. Mogę to być zaburzenia urojeniowe, schizofreniczne, cokolwiek.
Nie mogła wykrztusić słowa. To wszystko tak pasowało... Układało się w logiczną całość, a jednak nie potrafiła w to uwierzyć. Siedziała z otwartymi ustami, bezgłośnie nimi poruszając.
- Schizofrenia to nie choroba. Nie taka, jak myślisz. To nie jest grypa, czy zapalenie oskrzeli. U każdego powoduje inne zaburzenia. I bardzo trudno ją wykryć, gdyż pojedyncze objawy mogą występować u całkiem zdrowych ludzi. Czyż nie trafiłaś tu z powodu dziwnego zdarzenia, którego nie żałowałaś, ale także nie rozumiałaś? - Conrad powtarzał słowa, które usłyszał któregoś razu od Valentiny, gdyż to ona naprowadziła go na ten trop. Wampir nie był w stanie sam odczytywać myśli dziewczyny, ale o wiele potężniejsza towarzyszka, robiła to z łatwością.
- Ale... Nie... skąd ty to możesz wiedzieć? - spytała Marion, wyrywając się z transu. Spoglądała na niego wściekłym wzrokiem. Nie... to nieprawda.
- Takie rzeczy widać, Marion. Dlatego tak ważnie jest, byś zrozumiała. Te wszystkie dziwne urojenia, pies w korytarzu, bóle głowy, mroczki przed oczami – wyliczał, gdyż intensywność jej myśli o tych wypadkach pozwalała mu zajrzeć do jej umysłu. Dziewczyna zrobiła przerażoną minę. Wiedział. Wiedział o wszystkim.
- To... to nie może być prawda. Jestem tutaj, bo chciałam! Nie jestem chora!!! - wrzasnęła na całe gardło, wstając z miejsca. Conrad pokręcił głową z pobłażaniem.
- A więc zostaniesz tutaj, dopóki nie uświadomisz sobie prawdy. Przykro mi.
Dziewczyna z całej siły kopnęła nogą w krzesło, które przewróciło się na ziemie z wielkim hukiem.
- NIE!!! - krzyknęła, a łzy frustracji napłynęły jej do oczu.
Znów biegła. Biegła, uciekając od okrutnych myśli. Nie myśląc już o niczym.


________________________
Z góry bardzo przepraszam za moje lenistwo [czyt. niekomentowanie Waszych rozdziałów], ale czas, który mogłam spędzić przy komputerze [jakieś 2h dziennie] przeznaczyłam na forum, czytanie rozdziałów i... pisanie fanfika. Nie wiem, co mnie napadło, ale doznałam takie weny, że w jeden dzień napisałam 17 stron. [Jakby ktoś był ciekawy jest to ff potterowski]. I mam spore ambicje, żeby to opublikować. Kiedyś.
Jestem systematycznie z Waszymi rozdziałami i żeby nie było, mam internet w telefonie, co pozwala mi je czytać. Bo widzicie wyjeżdżam sobie na wakacje, na 3 tygodnie. Od jutra rano. Dlatego następny rozdział będzie dopiero jak wrócę. To znaczy nie rozdział, a niespodzianka. Już wszystko jest gotowe, więc pierwsze co zrobię po przyjeździe to publikacja.
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!
Do Changed - Próbowałam Cie poinformować o rozdziale, ale kurteeee, nie idzie albo jestem jeszcze bardziej tępa niż myślałam -.-

14 komentarzy:

  1. Faktycznie dawno już nie pisałaś. Ciekawa jestem jednak, co to za ff potterowski. Uwielbiam tematykę HP i chętnie bym przeczytała jakieś ciekawe opowiadanie ;)).
    Rozdział podobał mi się ^^. Marion musiała być nieźle wkurzona na Conrada, że ten nie chciał jej wypuścić i wmawiał jej, że jest chora. A z Jackiem dość dziwna sprawa, ciekawe, czy mówił prawdę i czemu tak nienawidzi wampirów. Jest z pewnością dość tajemniczym osobnikiem i ciekawa jestem, czy jeszcze będzie się jakoś kontaktował z dziewczyną.
    Nie mniej jednak fajnie wyszło i rozdział był dość długi ^^.
    Jak będziesz mieć czas, zapraszam oczywiście do mnie na blogi ;)).

    OdpowiedzUsuń
  2. Szokujące naprawde.
    weszłam na Twego bloga przez przypadek i muszę powiedzieć, że ciekawy.
    niezwykle interesujący przekaz na temat wampirów dobrany do całości historii i wspaniale pokazane postacie.
    naprawdę muszę przyznać, że wyszło Ci wręcz idealnie.
    nie spodziewałam się tego.

    www.granica-milosci.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Marion wreszcie dowiedziała się diagnozy i zobaczyła, że kartki tak naprawdę były białe. Oczywiście, nie przyjęła do wiadomości tego, że naprawdę jest chora, a nie trafiła do szpitala tylko przez wzgląd na to, że sama tego chciała.
    Jack pewnie ma swoje powody, aby nienawidzić wampirów ^^ Sporo o nich wie. Marion oczywiście zaczęła podziwiać te nadludzkie stworzenia, zresztą doskonale rozumiem jej fascynację.
    Najbardziej ciekawi mnie ta niespodzianka :> Szkoda, że tyle trzeba na nią czekać.
    Życzę udanego wyjazdu i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo szybko i lekko czytało mi się ten rozdział. Wreszcie wyjaśniło się dokładniej kilka spraw :D No cóż, teraz Marion zapewne minie trochę czasu nim uświadomi... nie, raczej dopuści do siebie prawdę. Z jej charakterem to może być trudne, ale wierzę, że da sobie jakoś radę ;p Jeżeli w międzyczasie z wściekłości nie zabije Condrada za to, że ją zatrzymał w psychiatryku. W przenośni oczywiście ;p Ahh i mamy ten moment, w którym Marion zaczyna fascynować się wampirami :D Chcąc nie chcąc, moje myśli cały czas biegną ku tej Twojej niespodziance. Co Ty szykujesz? :D Czyli nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział. Życzę miłych, udanych wakacji i dużo weny :D Przy okazji, mam nadzieję, że kiedyś ujrzymy tego fanfika :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. O jaaa, no tak, teraz to wszystko nabiera sensu. I pomyśleć, że to od początku było przez Ciebie wymyślone, od samego początku, od samego morderstwa tych ludzi! A Marion myslała, że to jej wybór - trafienie do psychiatryka. O jaaa *amazed*
    Ale... skoro to wszystko było iluzją... To może wampiry są także wspolną iluzją Marion i Jacka? Może jej się wydaje, że została tym wampirem, może to nic nie jest prawdą...?!
    Bosz, to jest ten moment, na którym zwykle w filmach siedzę z opadniętą koparą i potem muszę zbierać szczenę z ziemi xD
    Jack chce zabić wampira tak? No cóż, to powodzenia życzę :p
    Ciekawi mnie cos jeszcze: krew umarłego? W takim razie trzeba się streścić z tą krwią zanim nie "stanie" totalnie.
    Trudny orzech do zgryzienia nam dałaś! :P
    Pozdrawiam, życzę miłych wakacji i czekam na następny rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  6. Condawiramurs21 lipca 2012 23:33

    Miałam do przeczytania dwie notki. Powoli wszystko zaczyna nabierać sensu. Z jednej strony wydajniej być logiczne to, co prosi coraz-zachowanie głównej bohaterki zdecydowanie nieb jest normalne, nie rozumie ona dlaczego zabiła tamta dwójkę, ostatnie wydarzenia można uznać za naliczane, to wszystko nie jest normalne. Z drugiej jednak strony wiemy o wampirach,Iwony,ze są prawda i wiemy tez, ze pewnie zależy im, by ludzie o nich nie wiedzieli, więc najlepiej wmówić im chorobę psychiczna... Bo niby dlaczego takie same choroby Sochaczew miałyby oddziaływać aż na dwóch bohaterów? Niby naiwne sposoby, ale jednak coś połączyła pana J z

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marion... T na pewno nie przypadek, nawet jeśli cześć z otoczka miałaby być naprawdę halucynacjami.... Myśle, ze coraz chce, by dziewczyna została w psychiatryku tylko jeszcze dokladn nie wiemy czemu.... Z niecierpliwością czekam na rozdział, choć i niespodzianki jestem bardzo ciekawa

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jack sporo wie na temat wampirów. Czyli Connely chce zabić Conrada, za to, że on zabił jego dziewczynę? Życzę mu powodzenia, bo to na pewno nie jest takie łatwe. Najpierw odciąć wampirowi głowę, a później wstrzyknąć mu krew zmarłego...
    Nareszcie wyjaśniło się dlaczego Marion widziała tego psa, słyszała muzykę. No i ta scena pod prysznicem, gdy wydawało jej się, że woda jest czarna. A ona myślała, że trafiła do psychiatryka, bo chciała...
    Ciekawi mnie ta niespodzianka :>
    Pozdrawiam, xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  9. O, w końcu zostało rzucone nieco światła na wszystko.
    A sądziłam, że Marion dostała się do psychiatryka na własne życzenie, akurat w tej jednej kwestii byłam pewna. A tu taka niespodzianka. Cóż, wątpię, aby dziewczyna z takim charakterkiem to zaakceptowała.
    Pozostaje także sprawa Jacka. Nie dziwię się, że chce zabić wampiry, problem tylko jak chce tego dokonać.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jack naprawdę ma całkiem niezłą wiedzę w tym temacie. A jeśli historyjka jest jednak prawdziwa, to Conrad się nie popisał akcją z zabijaniem jego dziewczyny. Chyba nie znał mechanizmów ludzkiej psychiki wystarczająco.
    Chciałabym zobaczyć widok tego dachu w Highfield. Opis brzmi magicznie.
    Biedna Marion… Wygląda na to, e rzeczywiście jest schizofreniczką. Szkoda, ze nie wykorzystała tego spotkania do wyrzucenia mu swoich podejrzeń.
    Czytało mi się przyjemnie.
    17 stron?! Jak szybko ty musisz pisać… :O Zazdroszczę. Podziwiam.
    Informowaniem się nie przejmuj, nie tylko ty miałaś z tym problem, ale już wszystko działa, a w razie czego są jeszcze inne formy kontaktu. Życzę udanego wyjazdu.
    „Na przykład tego, że jedyne, co mogło trwale zniszczyć krwiopijcę, było słońce.” Jedynym.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wampiry! Jak ja kocham wampiry. Muszę przyznać, że ciekawy pomysł na opowiadanie. Dość szokujący momentami, ale mimo wszystko, bardzo mi się podoba ; )
    Z chęcią będę czytała dalej. Jeśli możesz, to powiadamiaj mnie o nowych, dobrze?
    Pozdrawiam.
    www.zabijam-samotnosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Na http://www.oceny-legilimens.blogspot.com/ pojawiła się odmowa oceny Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Na www.literacka-krytyka.blogspot.com pojawiła się odmowa oceny Twojego bloga. Więcej informacji znajdziesz na stronie ocenialni.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń